Ten wpis jest kolejnym z cyklu naszej wycieczki do Portugalii. Jak wspominałem w poprzednim wpisie początkowo nie planowaliśmy wyjazdu na Maderę, ale z uwagi na to, że znalazłem ciekawe połączenia EasyJetem z Lizbony i z powrotem do Porto postanowiliśmy zaszaleć i kupiliśmy te bilety. Madera to wyspa wiecznej wiosny. Przedstawiam najciekawsze atrakcje (część 1).
#PRZYGOTOWANIA
Do przygotowania się z ciekawostek Madery zakupiliśmy mapy wydawnictwa Express Map, które oferuje mapę tradycyjną oraz turystyczną ze szlakami. Madera znana jest z lewad czyli szlaków turystycznych. Reszta przygotowań została opisana w relacji z Lizbony.
Madera należy do tzw. Makaronezji, a oprócz niej do tego zbioru zalicza się Wyspy Kanaryjskie, Wyspy Zielonego Przylądka, Azory i Wyspy Selvagens. Ponadto w skład archipelagu Madery wchodzi znajdująca się na północ Porto Santo oraz znajdujące się na południu Desert Islands.
Madera to wyspa wiecznej wiosny.
#PODRÓŻ
Wylot z Lizbony mieliśmy w poniedziałkowy poranek pod koniec lutego. Na lotnisko dotarliśmy z niewielkimi problemami, co opisałem w artykule z Lizbony. Na szczęście odprawę przeszliśmy bardzo szybko i po krótkim czasie byliśmy już w samolocie nad Oceanem Atlantyckim. Poranek był pogodny i niestety miał to być ostatni taki piękny dzień. Od wtorku zapowiadane były burze, silne opady deszczu i wiatr. Z pokładu samolotu mogliśmy podziwiać piękny wschód słońca.
Podchodząc do lądowania mogliśmy z lotu ptaka podziwiać niewielką wyspę nieopodal Madery Porto Santo.
Lądowanie na lotnisku Funchal przebiegło bardzo spokojnie, ale jest ono uznawane za jedno z najniebezpieczniejszych na świecie.
Pas startowy jest umiejscowiony na betonowych palach wzdłuż oceanu. Często wieje silny wiatr, który utrudnia lądowanie.
#WYNAJEM AUTA
Madera jest takim miejscem, gdzie lepiej wynająć samochód. Nie wiem, jak z komunikacją w sezonie letnim, ale poza sezonem poruszanie się po wyspie może być problemem, szczególnie jeśli chce się dotrzeć w jakieś miejsca na uboczu. My postanowiliśmy skorzystać z oferty Europcar i wynajeliśmy malutki samochód z grupy Renault Twingo (okazało się, że czekał na nas Fiat 500). Wynajem był bardzo tani. Koszt wynajmu na 4 dni to około 60E, natomiast za dodatkowe ubezpieczenie w maksymalnej opcji musieliśmy dopłacić 80E. Na miejscu obsługa zasugerowała nam upgrade auta do wyższej wersji, aby mieć silnik diesla, ponieważ jazda autem benzynowym o małej pojemności po górach z trzema osobami na pokładzie mogłaby być problematyczna. Skorzystaliśmy z sugestii i to był dobry pomysł, ponieważ podczas wjazdu na Pico de Arieiro samochód dał radę, a widzieliśmy innych kierowców męczących się podjazdem małymi małolitrażowymi autkami. Ostatecznie za wynajem auta zapłaciliśmy 180E + 200E kaucji paliwowej. Dostaliśmy nowego Citroena C3 z silnikiem diesla.
Po upewnieniu się, że z autem wszystko w porządku pojechaliśmy do pierwszego miejsca, które planowaliśmy zwiedzić, a był to Przylądek św. Wawrzyńca.
Jako ciekawostkę chciałbym zwrócić uwagę na popiersie Cristiano Ronaldo, które znajduje się przed wejściem na lotnisko. Wygląd posągu jest tak komiczny, że zastanawiam się, jak sam zainteresowany mógł to zaakceptować 🙂
Madera wynajem auta
#PRZYLĄDEK ŚW. WAWRZYŃCA (PONTA DE SÃO LOURENÇO)
Przylądek św. Wawrzyńca znajduje się zaledwie kilkanaście kilometrów od lotniska Funchal.
Najciekawsze atrakcje Madery
Jest to jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie i obowiązkowy punkt podczas wizyty na Maderze. Dojazd jest dosyć prosty, na końcu drogi znajduje się spory parking, a wstęp jest bezpłatny. Można podziwiać liczne klify wyłaniające się z oceanu.
Przez przylądek przebiega szlak o długości około 4km, więc należy poświęcić trochę czasu, aby go przejść.
Trasa jest bardzo łatwa, czasem jest lekko pod górkę i momentami jest bardzo wąsko, ale miejsce jest bezpieczne, a widoki bajeczne.
Z daleka można podziwiać znajdujące się na południu niezamieszkałe wyspy Desert Islands wchodzące w skład archipelagu Madery. My na miejsce przybyliśmy około 11, więc ludzi na szlaku było już sporo, jednakże dało się znaleźć miejsce do parkowania. Jak wracaliśmy, to parking był już pełny.
Warto zaopatrzyć się w prowiant i napoje, ponieważ w okolicy nie ma żadnych sklepów, a przyczepa znajdująca się na parkingu była otwarta dopiero, gdy wracaliśmy.
#PRAIA DA RIBEIRA DA NATAL (PLAŻA)
Z przylądka pojechaliśmy kilka kilometrów dalej do Praia da Ribeira da Natal, czyli na kamienistą plażę w Canical. Nie zabawiliśmy tam długo, ale ogólnie plaża była ładna, niestety kamienista.
#PRAIA DE MACHICO (PLAŻA)
Kolejnym odwiedzonym przez nas miejscem była Praia de Machico, będąca jedną z dwóch piaszczystych plaż na Maderze. Piasek został przywieziony tam z Maroka.
Niestety plaża ma bardzo małą powierzchnię. Plażowiczów nie było zbyt wielu, a my skorzystaliśmy z chwili relaksu i odpoczęliśmy chwilę. Zażyliśmy nawet kąpieli, ale woda była zimna, mniej więcej jak polski Bałtyk na przełomie czerwca i lipca.
Przy drodze obok plaży jest parking, niestety płatny (parkometry).
Kawałek dalej znajduje się kamienista plaża o tej samej nazwie.
#CRISTO REI
Po krótkim plażowaniu pojechaliśmy dalej. Naszym kolejnym celem było miejsce o nazwie Cristo Rei. Cristo Rei to piętnasto metrowa statua Chrystusa stojąca na wysokim klifie. Postawiono ją w 1927 roku.
Znajduje się tam wyciąg gondolowy na dół, ale tego dnia był nieczynny.
Z klifu rozciągał się piękny widok na Funchal.
Na miejscu był ciekawe rośliny, które powiewały na wietrze niczym wijące się węże.
U podnóża klifu znajduje się plaża, prowadzi do niej kręta droga. Na dole jest parking, więc można tam zjechać samochodem.
Madera plaże
Trzeba uważać, ponieważ z klifu często odpadają kamienie, a droga na końcowym etapie jest wąska i ciężko, aby minęły się dwa samochody jadące z przeciwka. Pojechaliśmy tam na chwilę.
Warto zwrócić uwagę na klif, którego przekrój pokazuje różne warstwy geologiczne.
Co zobaczyć na Maderze
#CABO GIRAO (KLIF)
Kolejnym miejscem, do którego się udaliśmy był klif Cabo Girao o wysokości 580m n.p.m.
Mieści się tam szklany taras tzw. skywalk. Jeśli ktoś ma lęk wysokości, to może mieć mały problem. W wielu źródłach czytałem, że jest to najwyższy klif w Europie, ale jest to błędna informacja, gdyż choćby w Norwegii są wyższe. Wstęp do tego miejsca jest bezpłatny, natomiast w sezonie może być problem ze znalezieniem miejsca parkingowego.
Widok z klifu jest przepiękny.
Zarówno dojazd w to miejsce jak i powrót z niego w stronę Funchal prowadził licznymi serpentynami z niesamowitymi widokami.
#CAMARA DE LOBOS
Z klifu Cabo Girao rozpoczęliśmy powrót w stronę Funchal. Po drodze postanowiliśmy zjechać do miasteczka rybackiego Camara de Lobos, o którym słyszeliśmy, że jest przepiękne.
Rzeczywiście nie rozczarowaliśmy się, centrum miasteczka jest niewielkie, znajduje się w nim mnóstwo urokliwych restauracji. Naszą uwagę przykuły malowidła na drzwiach domów.
Jeden z miejscowych przez kilka minut dotrzymał nam towarzystwa, ale niestety mówił tylko po portugalsku i nie rozumieliśmy go.
W miasteczku trafiliśmy na dwa kościoły św. Sebastiana.
Różniły się tylko tym, że jeden był starszy, drugi nowszy.
Znajduje się tam również kamienista plaża.
Atrakcje Madery
Planowaliśmy zjeść coś w jednej z restauracji mieszczącej się koło zatoczki z kutrami rybackimi, ale trafiliśmy akurat na porę, gdy ją zamykali.
Parking, na którym można zostawić auto jest płatny.
Z Camara de Lobos pojechaliśmy prosto do Funchal, gdzie planowaliśmy zameldować się w hotelu. Nasz znajdował się w ścisłym centrum, więc najpierw musieliśmy rozwiązać problem z pozostawieniem auta. Mieliśmy co prawda zarezerwowany parking nieopodal hotelu, ale w pierwszej kolejności musieliśmy dostać do niego klucze. W Funchal obowiązuje płatne parkowanie, znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem. Ostatecznie udało nam się je znaleźć około 1km od hotelu.
#RESIDENCIAL MONACO (HOTEL)
Hotel, który zarezerwowaliśmy tradycyjnie przez booking.com znajdował się w sercu Funchal. Był bardzo tanim hotelem, ale ilość gwiazdek (tzn. jedna) była proporcjonalna do jakości. Pokój miał bardzo małą powierzchnię, a dwa łóżka ledwo się w nim mieściły. Co ciekawe w środku była łazienka, ale najśmieszniejsze było jej umiejscowienie. Przesuwne drzwi przylegały do jednego z łóżek. Jej wielkość była mikroskopijna. Z drugiej strony patrząc mieliśmy pokój z łazienką w cenie 120E (za 3 osoby) na cztery noce w samym centrum miasta. Miejsce było bardzo czyste, a obsługa na poziomie.
Gdzie nocować w Funchal
Jeden z recepcjonistów, którego mieliśmy okazję najczęściej spotykać bardzo rekompensował nam niedogodności. Bez problemu załatwił nam przedłużacz, gdyż gniazdek z prądem było mało. Doradzał nam co zwiedzić i opowiedział wiele ciekawostek. Niestety trafiliśmy na dosyć deszczową pogodę, przez co w powietrzu było spora wilgoć i mokre rzeczy nie chciały schnąć. Na szczęście nasz niezawodny recepcjonista wypożyczył nam suszarkę, na użytek własny.
W hotelu było dostępne wifi oraz śniadania, raz nawet skorzystaliśmy, a co ciekawe nie policzono nam za nie dodatkowo (pomimo iż było płatne).
Dodatkowo mieliśmy zarezerwowane miejsce w garażu wielopoziomowym znajdującym się jakieś 50m od hotelu w cenie 4E za dobę. W przypadku wypożyczenia samochodu warto rozważyć taką opcję, gdyż parkowanie wszędzie jest płatne, a miejsc jak na lekarstwo.
Kilkadziesiąt metrów od hotelu jest market Continente, gdzie można tanio kupić wiele artykułów.
Podsumowując hotel miał bardzo niski standard, natomiast cena, lokalizacja i obsługa rekompensowała nam te niedogodności 🙂
Madera najpiękniejsze miejsca
Tego wieczoru odwiedziliśmy jeszcze dwie restauracje, pierwsza z nich to MadCuba znajdująca się przy Praca do Carmo. Jedzenie było dobre, a ceny stosunkowo niskie. Za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy około 19E..
Drugim miejscem, które mogę polecić Bar&Bistro Mercado das Tapas mieszczący się w budynku Mercado dos Lavradores.
Co zobaczyć w Funchal
Warto zwrócić uwagę na zupę warzywną za 2,90E.
Po kolacji zaczęło padać, więc wróciliśmy do hotelu.
#CALHETA
Następnego dnia o poranku zjedliśmy śniadanie w hotelu. Pogoda niestety była brzydka, od rana lał deszcz i wiał bardzo silny wiatr. W planach mieliśmy zachodnią i północno zachodnią stronę wyspy.
Pierwszym miejscem, które planowaliśmy odwiedzić było miasteczko Calheta. Mieści się tam druga z dwóch piaszczystych plaż na Maderze (piasek również został przywieziony z Maroka). Niestety ulewa i bardzo silny wiatr nie pozwoliły nam, aby porobić zdjęcia.
Na szczęście spora część drogi prowadziła licznymi tunelami wydrążonymi przez góry. Łącznie na Maderze jest ponad 100km tuneli drogowych, a najdłuższe mają długość ponad 3km.
#PONTA DO PARGO
Z Calhety pojechaliśmy do Ponta do Pargo, najdalej na zachód wysuniętego miejsca na wyspie. Na klifie, który tam się znajduje mieści się latarnia morska położona 392m n.p.m.
Niestety pogoda nas nie rozpieszczała i padało. Spędziliśmy w tym miejscu trochę czasu, ale było warto, ponieważ deszcz ustał na chwilę i można było podziwiać widoki i porobić zdjęcia.
#ACHADAS DA CRUZ (KLIFY I PUNKT WIDOKOWY)
Z Ponta do Pargo pojechaliśmy dalej krętymi drogami prowadzącymi przez las. Silny wiatr, który wiał od rana spowodował, że drogi usłane były niezliczoną ilością gałęzi, konarów itp. Trzeba było bardzo uważać.
Po kilkunastu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Pogoda się trochę poprawiła i przestał padać deszcz. Znajduje się tam klif o wysokości 451m i kolejka bez żadnych przęseł na dół. Niestety była nieczynna.
Postanowiliśmy napić się kawy w znajdującym się tam barze, a w międzyczasie dowiedzieliśmy się, że za kilka minut uruchomią kolejkę.
Bilet kosztował 3E (w obie strony). Człowiek z obsługi miał drobne wątpliwości, czy nas puścić z uwagi na bardzo silny wiatr, ale ostatecznie zdecydował się na uruchomienie. Dał nam maksymalnie 10 minut na dole. Muszę przyznać, iż oczekiwałem, że będzie to jedno z bardziej ekstremalnych doznań w moim życiu, ale okazało się, że zjazd pomimo iż niemal pionowy przebiegł spokojnie.
Niestety zaczął padać deszcz, więc po wyjściu z kolejki zrobiliśmy kilka zdjęć i szybko wróciliśmy do wagonika, który był samoobsługowy. Wystarczyło nacisnąć przycisk i po chwili byliśmy w drodze do góry. Co ciekawe mimo wiatru wagonikiem nie bujało, zaczęło dopiero kiedy byliśmy kilka metrów od stacji końcowej, gdy gondola wysunęła się powyżej klifu. Miejsce to bardzo nam się podobało, szkoda tylko, że pogoda nie dopisała.
#PORTO MONIZ
Z Achadas da Cruz skierowaliśmy się w stronę Porto Moniz słynącego z naturalnych basenów lawowych. Nie oczekiwaliśmy cudów, ponieważ pogoda była brzydka, a jednak 🙂
W drodze do Porto Moniz przestało padać, nawet zaczęło się przejaśniać. Kawałek przed celem zatrzymaliśmy się w punkcie widokowym Santa, z którego można było podziwiać całe miasteczko.
Po kilku minutach byliśmy już na dole i parkowaliśmy samochód. Miejsc do parkowania jest sporo, należy pamiętać, że są płatne, jednakże tego dnia parkomaty nie działały, a w informacji turystycznej dowiedzieliśmy się, aby się tym nie przejmować.
#BASENY LAWOWE
Niestety baseny lawowe były zamknięte z powodu wysokich fal, które z ogromną siłą uderzały w brzeg.
Bardzo ryzykowne było również podchodzenie w niższe partie brzegu.
W jednym z punktów widokowych nad brzegiem jedna z fal uderzyła z taką siłą, że ogromna ilość wody wylała się na brzeg, ludzi i samochody.
Mnie się udało wyjść sucho, ale inni musieli się przebierać.
Baseny lawowe to naturalne baseny powstałe na skutek erupcji lawy, która zastygła przy brzegu. Woda, która się w nich znajduje pochodzi z oceanu. Jest to miejsce, które zdecydowanie warto odwiedzić. Według informacji znalezionych w internecie cena wstępu to 1,5E.
#OCEANARIUM
Kolejną atrakcją Porto Moniz jest niewielkie oceanarium, do którego wejdziemy za 7E.
Po wizycie w lizbońskim ciężko byłoby nas zaskoczyć i tak też właśnie było. Obiekt jest bardzo niewielki, a cena według nas trochę zawyżona, ale mimo wszystko oceanarium wewnątrz było ciekawe.
#RESTAURACJA OLHOS D’AQUA
W Porto Moniz spędziliśmy całkiem sporo czasu i postanowiliśmy zjeść obiad. Nasz wybór padł na znajdującą się nad brzegiem oceanu Olhos D’Água. Mieliśmy okazję przetestować lokalne wyroby. Pierwszym z nich była tradycyjna zupa pomidorowa gotowana z cebulą i jajkiem, która niestety w przypadku tego miejsca okazała się być niesmaczna.
Drugą z potraw była ryba pałasz czarny. Widziałem ją wcześniej na jakimś targu i wyglądała okropnie. Na szczęście była bardzo dobra.
Z Porto Moniz skierowaliśmy się w stronę miasteczka Sao Vincente, gdzie znajdują się jaskinie lawowe. Droga do Sao Vincente biegła wybrzeżem nad oceanem, a co jakiś czas przejeżdżaliśmy licznymi tunelami. Wyjeżdżając z jednego z nich wpadliśmy pod wodospad. Z powodu deszczu i stromych zboczy górskich w wielu miejscach tworzyły się wodospady.
#JASKINIE LAWOWE (SAO VINCENTE)
Jaskinie lawowe w Sao Vincente to było ostatnie miejsce, które mieliśmy zaplanowane na ten dzień. Niestety po dotarciu na miejsce rozpadał się deszcz. Parking znajduje się kilka minut drogi od jaskiń, ale przechodzi się tunelem, w którym znajdują się ciekawe azulejos.
Wstęp do środka kosztuje 8E, a na zwiedzanie trzeba przeznaczyć około godziny. W pierwszej kolejności wyświetlany jest krótki film o historii powstania Madery. Ciekawostką jest to, że podczas wejścia do środka obsługa wprowadza nas do zamkniętego pomieszczenia, które udaje windę, tak jakbyśmy zjeżdżali do jądra ziemi.
Po obejrzeniu filmu przechodzi się do tuneli lawowych, których jest pięć.
Ciekawostką jest, że w tunelach można spotkać rosnące rośliny, są również niewielkie jeziorka.
W jaskini jest bardzo wilgotno, momentami “pada deszcz”. Miejsce to zrobiło na nas ogromne wrażenie i jest to jeden z obowiązkowych punktów na Maderze.
Po wyjściu na zewnątrz deszcz padał już całkiem mocno. Ponieważ zbliżał się wieczór postanowiliśmy wrócić do Funchal.
Droga z północy na południe prowadziła najpierw pięknymi dolinami, a później tunelami.
#FUNCHAL
Po przyjeździe do Funchal przestało padać, w związku z czym postanowiliśmy pospacerować sobie trochę po mieście.
W pierwszej kolejności dotarliśmy na plac Praca do Municipo, przy którym stał kościół Igreja de São João Evangelista (Igreja do Colégio), a ponieważ był otwarty to weszliśmy do środka.
Wnętrza były bardzo piękne, utrzymane w złotych kolorach z licznymi azulejos.
Świątynia należy do najpiękniejszych na Maderze.
#MADEIRA TAPAS AND WINE
Z kościoła skierowaliśmy się w stronę Rua da Carreira, przy której znajdowało się mnóstwo kawiarni i restauracji. Nasz wybór padł na Madeira Tapas and Wine, która miałą wiele pozytywnych opinii na TripAdvisor.
Gdzie zjeść w Funchal
Postanowiliśmy zamówić wypasioną tacę z tapas, na której znajdowały się liczne wędliny, sery i orzechy i bakalie. Była to odpowiednia kolacja dla 3 osób. Za taki posiłek zapłaciliśmy 25E.
Po kolacji udaliśmy się w dalszy spacer po mieście. Uliczki o tej porze były już puste, a to dodawało im uroku.
Funchal restauracje
Idąc dalej dotarliśmy do ronda z fontanna na środku (Rotunda do Infante). Wieczorem fontanna była bardzo fajnie podświetlona.
Nieopodal tego miejsca trafiliśmy na miejscowe kasyno Madeira, do którego prowadziła droga wybrukowana kolorami z kart, a sam obiekt miał bardzo ciekawy wygląd.
#CR7 (MUZEUM)
Z kasyna poszliśmy w stronę muzeum CR7, czyli słynnego Cristiano Ronaldo, które mieściło się na wybrzeżu.
Oprócz muzeum znajduje się tam hotel, w który kilka lat temu zainwestował piłkarz. Przed muzeum stoi jego pomnik, ale zupełnie inny niż ten, który widzieliśmy na lotnisku.
Z tego miejsca skierowaliśmy się bulwarem w stronę hotelu.
Atrakcje Funchal
Po drodze minęliśmy kilka ciekawych pomników.
W trakcie spaceru odbiłem z bulwaru w zabudowania, chciałem zobaczyć oświetloną wieczorem Katedrę Se (Cadetral da Se do Funchal) oraz pomnik João Gonçalves Zarco, który był portugalskim żeglarzem i podróżnikiem oraz odkrywcą Madery.
#POMNIK JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO
Wracając na bulwary minąłem pomnik Józefa Piłsudskiego, który pod koniec 1930 roku przybył na kilka miesięcy na Maderę. Zaciekawiła mnie ta historia i zacząłem szukać trochę więcej informacji. Oficjalnie przyczyną jego wizyty było przemęczenie lub jak kto woli inaczej urlop. Plotka głosi, że przyjechał tam z kochanką.
Po powrocie bulwarem poszliśmy dalej, a następnie skierowaliśmy się do hotelu.
Następnego dnia czekały nas dalsze podboje wyspy.
Dalsza część relacji z Madery zostanie przedstawiona w kolejnym wpisie 🙂
Madera najciekawsze atrakcje część 2
Porto najciekawsze atrakcje część 1
Porto najciekawsze atrakcje część 2
Jeśli spodobał Ci się materiał to postaw mi kawę. Pomoże mi to dofinansować mój prywatny projekt „Miasta stojące murem”, w ramach którego odwiedzam miasta i miasteczka w Polsce otoczone średniowiecznymi murami obronnymi, a następnie przygotowuję o nich materiał.
Wielkie dzięki 🙂
Cudowne krajobrazy! Wypad na Maderę jest wysoko na mojej podróżniczej liście i tylko utwierdziliście mnie w tym, że warto się tam udać 🙂
Oj i to bardzo. To jest takie z serii MUST SEEN 😀
Na pierwszy ogień, a raczej „rozgrzewkę” wybraliśmy lewadę Caldeirão Verde. Trasa zaczyna się przy charakterystycznych domkach pokrytych strzechą i wiedzie przez góry 6,5 lub 8,7 kilometrów w jedną stronę. Pojawiają się na niej liczne tunele (niskie i ciasne), wodospady, pod którymi trzeba przejść oraz przepaście (oczywiście odgrodzone małą barierką). My zdecydowaliśmy się zobaczyć drugi wodospad, który okazał się, naszym zdaniem, dużo mniej atrakcyjny niż pierwszy.
A to fajnie. Nam już brakowało trochę czasu, dlatego się nie zdecydowaliśmy 🙂