Walia (Snowdonia National Park)
Trzeci dzień pobytu w Walii zaczęliśmy wczesnym rankiem, gdyż mieliśmy do przejechania spory kawałek drogi do Snowdonia National Park, na terenie którego znajduje się najwyższy szczyt Walii Snowdon o wysokości 1085m n.p.m.
Teoretycznie nie jest to wysoko, ale wybraliśmy najtrudniejszy możliwy szlak przez grań Crib Goch, która jest bardzo wąska, ale o tym później. Przejazd autem zajął nam około 3h. Po wjechaniu do parku narodowego widoki stają się obłędne.
Po dojechaniu na miejsce nie było już miejsca do zaparkowania przy schronisku w miejscu, gdzie startują wszystkie szlaki, ale nie ma się co zamartwiać. W okolicy jest całe mnóstwo parkingów, z których dojeżdżają busy. My stanęliśmy w dolinie przy drodze A4086. Parking na cały dzień to wydatek kilku funtów, dodatkowo przejazd busem to około 2F od osoby.
Najciejawsze atrakcje Walii
Booking.com#PEN-Y-PASS
Pen-y-Pass jest głównym miejscem wyjściowym na szczyt.
Zaczyna się tam kilka szlaków na Snowdon.
Jak wejść na Snowdon?
Szlaki nie mają kolorów, tylko nazwy. My wybraliśmy początkowo Pyg Track, a po jakimś czasie przeszliśmy na Crib Goch.
Pyg Track jest łatwą ścieżką pnącą się powoli w górę (szlak ten również prowadzi na szczyt).
#CRIB GOCH
Idąc w górę postanowiliśmy, że pójdziemy najtrudniejszym szlakiem o nazwie Crib Goch.
Mimo iż wiedzie on na wysokości zaledwie 900 metrów to jest bardzo eksponowany.
Osoby z lękiem wysokości albo przestrzeni mogą mieć w tym miejscu spory problem. Początkowo ścieżka pnie się bardzo ostro w górę, właściwie można powiedzieć, że mamy do czynienia ze wspinaczką.
Co robić w Walii?
Szlak wymaga angażu nie tylko nóg, ale również rąk.
Gdy osiągniemy grań to dopiero zaczyna się zabawa :-)
Grań ma mniej niż kilometr długości, ale jest tak eksponowana, że momentami musimy przejść po jej grzbiecie bardzo wąską ścieżką mając po obu stronach głęboką przepaść.
Widziałem ludzi, którzy widząc to szli na czworakach, bo czasem nie ma się czego złapać.
Należy pamiętać, że szlak jest jednokierunkowy. Mieliśmy to szczęście (albo i nie), że większość czasu po obu stronach była mgła, która powodowała, że nie widzieliśmy tych przestrzeni.
Przejście szlaku zajęło nam kilka godzin, ale było warto. Czasem chmury ustępowały i było widać całą dolinę z przepięknymi jeziorami.
#SNOWDON
Snowdon to najwyższy szczyt Walii (1085m n.p.m.). Na szczyt można się również dostać kolejką zębatą (trasę wybudowano w 1895 roku).
Długość linii to 7,5km.
Na szczycie znajduje się schronisko, w którym można zjeść oraz kupić pamiątki, ale było w nim tak tłoczno, że uciekliśmy stamtąd bardzo szybko.
Niestety nie było nam dane podziwiać pięknych widoków z uwagi na niski poziom chmur.
Do Pen-y-Pass zeszliśmy początkowo Pyg Track, a następnie Miner’s Track, która prowadzi obok okolicznych jezior Glaslyn, Llyn Llydaw, Llyn Teyrn.
Podczas zejścia w dół napotkamy na stary słupek ogrodzeniowy, w który powkładane są monety.
Walia jest przepiękna
Z Pen-y-Pass na parking dostaliśmy się autobusem za około 2F na osobę.
#BEDDGELERT
Wracając do New Quay zatrzymaliśmy się na kolację w małym miasteczku Beddgellert.
Miejscówka świetna, wszystkie domy są kamienne i położone nad niewielką rzeką.
Kolację zjedliśmy w Hebog Eat. Mieli świetne bataty oraz burgery.
#FURNACE (MŁYN WODNY)
Ostatnim miejscem odwiedzonym tego dnia była miejscowość Furnace, w której mieści się stary młyn wodny z XVIII wieku. Podobno kiedyś w tym budynku przetapiano żelazo (piec pozostał do dziś), potem dobudowano ogromne koło, a budynek służył jako tartak. Można by powiedzieć, że młyn w ogóle nie był młynem :-)
Nieopodal New Quay trafiliśmy na przepiękny zachód słońca, więc się zatrzymaliśmy na podziwianie widoków.
Ostatni dzień to powrót do Polski. Wylot mieliśmy z Bristolu, dokąd zawiozła nas koleżanka. Miasta nie zwiedzaliśmy (może kiedyś je znów odwiedzimy). Sam przelot był spokojny, a my wylądowaliśmy we Wrocławiu, skąd na Śląsk wróciliśmy pociągiem.
#JĘZYK WALIJSKI
Na koniec chciałbym wspomnieć o języku walijskim, który mieliśmy okazję słuchać w wielu sklepach czy restauracjach. Walia to również dziwaczne i długie nazwy miast. Nie udało nam się dotrzeć do Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch, od którego byliśmy jakąś godzinę jazdy autem, ale kto wie, może w przyszłości tam zawitamy. Przy okazji nazwa powyższej miejscowości oznacza “Kościół Świętej Marii nad stawem wśród białych leszczyn niedaleko wodnego wiru pod Czerwoną pieczarą przy kościele św. Tysilia”
Podsumowując Walia nam się bardzo podobała. Bardzo przypomina Irlandię, w której mieliśmy okazję gościć dwa lata temu. Jeśli kiedykolwiek będzie możliwość to odwiedzimy to przepiękne miejsce na pewno :-)
Wielkie dzięki :)