Bieszczady to moje ulubione góry w Polsce. Mam je schodzone dosyć mocno i staram się tam być jak najczęściej, szczególnie jesienią, kiedy góry mienią się niesamowitymi barwami od żółci przez pomarańcz, a na czerwieni kończąc. Mimo, że chodzę po Bieszczadach od ponad 20 lat to nigdy w życiu nie odwiedziłem Doliny Sanu od Mucznego aż po jego źródła. W zeszłym roku postanowiłem to zmienić i udało mi się trafić przyzwoitą pogodę. Zapraszam Was na krótką wycieczkę po Dolinie Sanu.
Bieszczady Dolina Sanu
Bieszczady są piękne o każdej porze roku, ale moją ulubioną jest właśnie jesień z powodu kolorów krajobrazu. W 2020 roku jesień przyszła trochę później, a ja odwiedziłem Podkarpacie pod koniec października. Wielokrotnie bywało tak, że jesienne barwy okrywały Bieszczady na początku października, a w połowie miesiąca przychodziła już zima.
Szlak z Bukowca do Źródeł Sanu
Cały szlak to niewiele ponad 22 kilometry marszu, które osobie o przeciętnej kondycji powinny zająć 6-7 godzin. Cała trasa jest bardzo łagodna. Niemniej w kilku miejscach należy spodziewać się niewielkich podejść lub zejść (w zależności od kierunku spaceru).
Jeśli dysponujecie samochodem, to najprościej będzie Wam dojechać do Bukowca, gdzie znajduje się parking (płatny), na którym możecie zostawić samochód. Tak właściwie to jest ostatnie miejsce, gdyż dalej już nie pojedziecie. Droga, która tam prowadzi jest bardzo kiepskiej jakości.
Według oficjalnych czasówek przejście do Źródeł Sanu z parkingu w Bukowcu powinno Wam zająć 3h 20 minut. Trasę można rozpocząć szlakiem zielonym, gdzie po drodze możecie zobaczyć opuszczoną wieś Beniowa, albo szlakiem rowerowym, czyli drogą, która omija Beniową. Ja polecam Wam spacer zielonym szlakiem przez Beniową. Po drodze ładne widoki gwarantowane.
Nie zdziwcie się, że wszędzie będą znaki informujące o możliwym spotkaniu z niedźwiedziem. Niestety jest to okolica, w której może być ich mnóstwo. Sam w październiku widziałem ich ślady w tej okolicy.
Beniowa – opuszczona wieś w Dolinie Sanu
Po krótkim marszu z parkingu w Bukowcu (około 30-40 minut) dotrzecie do Beniowej. Obecnie można tam zobaczyć pozostałości dawnego cmentarza. Warto zwrócić uwagę na kamienną płytę z wizerunkiem ryby, która prawdopodobnie była fragmentem dawnej chrzcielnicy. Wieś powstała w pierwszej połowie XVI wieku, a nazwę zawdzięcza pierwszemu osadnikowi o imieniu Benedykt. Wieś wysiedlono w 1945 roku. Po stronie ukraińskiej w Beniowej mieszka około 60 osób, natomiast w 1921 roku całą wieś zamieszkiwało około 600 osób. Jako ciekawostkę dodam, że do wsi prowadziła kolejka wąskotorowa. Nieopodal cmentarza możecie zobaczyć samotnie stojące drzewo – to słynna lipa, która ma ponad 200 lat. Jako ciekawostkę dodam, że wizerunek lipy znajduje się na piwie „Śnieg na Beniowej” z browaru Ursa. Z Beniową związany jest zbójnik grasujący w tej okolicy w pierwszej połowie XVIII wieku, który podobno w tym miejscu ukrył swój nóż.
O Beniowej oraz innych opuszczonych bieszczadzkich wioskach możecie przeczytać w kapitalnym artykule u Rudeiczarne 🙂
Przy okazji polecam też Wam ich film o szerzej pojętych atrakcjach Podkarpacia.
Po kolejnej godzinie marszu dojdziecie do wiaty przy skrzyżowaniu. Jest to miejsce, w którym szlak z szerokiej gruntowej drogi skręca w leśną ścieżkę w stronę granicy z Ukrainą. W tym miejscu czeka Was krótkie zejście w dół, które skończy się przy ruinach folwarku Stroińskich na samej granicy. Co ciekawe zobaczycie tam przewalone drzewo nad Sanem, które pełni funkcję “mostu”, ale pamiętajcie, że przekraczanie granicy w tym miejscu jest nielegalne i może skończyć się mandatem lub innymi poważnymi konsekwencjami.
Ruiny folwarku Stroińskich
Z dawnego folwarku Stroińskich pozostały niestety ruiny w formie piwnicy. Podczas drugiej wojny światowej folwark był siedzibą gestapo, a po wojnie został spalony. Kontynuując spacer w stronę Źródeł Sanu po około 20-30 minutach marszu miniecie Grobowiec Hrabiny, która zmarła w wieku zaledwie 40 lat w latach sześćdziesiątych XIX wieku. Oprócz niej spoczywa tam Franciszek Stroiński zmarły w 1893 roku. Oboje byli ostatnimi właścicielami Sianek, czyli okolicznej wsi. Nazywa się ich bieszczadzkimi Romeo i Julią, a według legendy przynoszą szczęście w miłości. Podobno w dniu ich ślubu miała miejsce wichura, która zerwała krzyż z miejscowej cerkwi i wbiła go w ziemię po drugiej stronie Sanu. Na prośbę hrabiny mąż wybudował w tym miejscu cerkiew.
Punkt widokowy na Sianki
Idąc dalej w stronę Źródeł Sanu miniecie “Punkt widokowy na Sianki”. Sianki to nieistniejąca już wieś powstała w XVI wieku, a jej nazwa pochodzi od rzeki San. W XIX wieku była prężnym ośrodkiem letniskowo-turystycznym, a tuż przed II wojną światową było tam prawie 2 tysiące miejsc noclegowych, skocznia narciarska i tor saneczkowy. Po wojnie wieś została podzielona granicą na dwie części. Niestety cała zabudowa uległa zniszczeniu, a z punktu widokowego można podziwiać ukraińską część Sianek, w której mieści się m.in. dworzec kolejowy
Źródła Sanu
Kulminacją naszego spaceru będą Źródła Sanu, które znajdują się na samej granicy z Ukrainą. Przyznam, że są bardzo niepozorne i możecie czuć się zawiedzeni. Według informacji, które znalazłem w internecie to tak naprawdę jest to źródełko jednego z dopływów Sanu, a prawdziwe znajduje się w niewielkiej odległości kawałek dalej, ale niestety nie można do niego legalnie dojść.
Powrót do Bukowca odbędzie się tą samą drogą, a ewentualną modyfikację możecie dokonać wybierając drogę rowerową omijając Beniową. Natomiast w moim przekonaniu droga przez dawną wieś jest ciekawsza z uwagi na widoki.
Podobno budka na zdjęciu poniżej służy wymianie złapanych osób przez straż graniczną, które nielegalnie przekroczyły granicę 🙂
Mnie nie udało się zobaczyć niedźwiedzia, ale wracając samochodem w okolicy Mucznego minąłem pasącego się na wolności Żubra.
Bardzo polecam Wam ten szlak, gdyż trasa jest bardzo łatwa i niezbyt wymagająca. Spaceruje się łatwo i przyjemnie, a jeśli traficie na fajną pogodę, to widoki gwarantowane 🙂