Pomysł wyjazdu do Lwowa chodził mi już po głowie od bardzo dawna, ale zawsze brakowało jakiejś motywacji, czy impulsu, aby go zrealizować, tym bardziej, że z tamtych rejonów pochodził mój dziadek. Co zobaczyć we Lwowie? Odpowiedzi udzielę w tym artykule.
Postanowiłem to zmienić i w zeszłym roku po krótkiej analizie kalendarza okazało się, że wyjazd jest możliwy w połowie października.
Z Polski do Lwowa można dostać się na kilka sposobów. Jeździ mnóstwo linii autokarowych i lata Wizzair m.in. z Wrocławia. My wybraliśmy bardziej klasyczny i sprawdzony w praktyce przez innych znajomych sposób na dojazd, a mianowicie ze Śląska do granicy w Medyce dotarliśmy samochodem, następnie auto zostawiliśmy na parkingu znajdującym się nieopodal przejścia granicznego, a granicę przeszliśmy pieszo.
#GRANICA
Granicę przeszliśmy pieszo, a całość procedur była błyskawiczna. Oczywiście po polskiej stronie celnik nie był nastawiony zbyt przyjaźnie, a po stronie ukraińskiej były przemiłe i uśmiechnięte Panie celniczki.
#DOJAZD DO LWOWA
Miasteczko po ukraińskiej stronie granicy nazywa się Szeginie (Шегині). Do Lwowa kursują stamtąd tzw. marszrutki, odjeżdżają średnio co godzinę, a bilet kosztuje 42 hrywny (około 5zł).
Jak dojechać do Lwowa?
Przejazd do Lwowa zajmuje od 90-120 minut, w zależności na ilu przystankach zatrzyma się bus oraz jak bardzo oddali się od głównej drogi. Nasz w drodze do Lwowa zaliczył chyba wszystkie możliwe wioski po drodze, momentami jechał po tak dziurawej drodze, że prędkość nie mogła być wyższa niż 20km/h. Kierowca zgarniał po drodze wszystkich pasażerów, że czuliśmy się jak sardynki w puszce. Ostatni kurs do Lwowa był o 21, a my załapaliśmy się na przed ostatni o 20:00. Do Lwowa dotarliśmy około 22, a bus dojechał do centrum, więc wysiedliśmy w okolicy starego miasta.
Do Lwowa można również dojechać pociągiem z Przemyśla. Jest to ciekawa alternatywa dla przekraczania granicy piechotą i korzystaniem z marszrutki. Więcej o pociągach z Przemyśla do Lwowa przeczytacie na blogu Warsztat Podróży.
#HOTEL
Hotel zarezerwowałem przez booking.com, a wybór padł na znajdujący się przy lwowskim rynku Hotel 39. Jego cena była zdecydowanie wyższa niż pozostałych, ale opinie i lokalizacja spowodowały, że się na niego zdecydowaliśmy. Za dwuosobowy pokój na dwie noce zapłaciliśmy około 360zł. Pokoje znajdowały się na ostatnim piętrze kamienicy nad restauracją. Do góry prowadziły drewniane schody, a na suficie klatki schodowej znajdowały się freski.
Gdzie spać we Lwowie?
Obsługa w hotelu była bardzo miła, a pokoje urządzone z gustem.
W pokoju mieliśmy dostępną łazienkę. Wybraliśmy wersję bez śniadania, gdyż recepcjonistka odradziła nam jego zamawianie, ponieważ było niezbyt smaczne.
Booking.com#GAZOWA LAMPA (Гасова лямпа)
Po zameldowaniu poszliśmy na miasto zjeść kolację.
Nasz wybór padł na znajdującą się nieopodal rynku ciekawą knajpę Gazowa Lampa (Гасова лямпа), przed którą był niewielki monument Ignacego Łukasiewicza siedzącego przy lampie naftowej.
Restauracja zajmowała kilka pięter wąskiej kamieniczki, wnętrze było niesamowite. Do środka zapraszał elegancki pan z cylindrem na głowie.
Dobre restauracje we Lwowie
Jedzenie wyśmienite i tanie, pyszna sałatka kosztowała około 8-9zł, a wino podawane było w probówkach.
Trudno było o stolik o tej porze, ale na szczęście coś się zwolniło. Podawali tam również dobre lokalne piwo.
Na piętro restauracji prowadzą wąskie schody posiadające światła dla pieszych. Na koniec wizyty kelner podpalał beczułkę z lontem, w której był rachunek. Po podpaleniu bardzo widowiskowo się spalała.
Po kolacji wróciliśmy do hotelu.
#RYNEK
O poranku opuściliśmy hotel i postanowiliśmy pospacerować wokół rynku. Otacza go kilkadziesiąt pięknych kamieniczek pochodzących z różnych okresów, a na środku rynku stoi ratusz miejski.
Wokół ratusza znajduje się kilka niewielkich fontann oraz ciekawych ławeczek.
Jedną z bardziej charakterystycznych kamienic jest tzw. Czarna, niestety jej fasada była w remoncie i zasłaniały ją rusztowania. Budynek pochodzi z XVI wieku.
Czy warto pojechać do Lwowa?
Obeszliśmy rynek dookoła czekając na resztę ekipy, z którą podróżowaliśmy.
#LVIV CROISSANTS
Na przepyszne śniadanie poszliśmy do małej restauracji Lviv Croissants znajdującej się na rogu Starojwrejskiej i Halickiej, która serwuje świetną kawę i croissanty na ciepło w niewielkiej cenie.
#WŁOSKIE PODWÓRKO
Po śniadaniu wróciliśmy na rynek, a następnie udaliśmy się do kamienicy z numerem 6, w której znajduje się włoskie podwórko. Wstęp do środka jest płatny, a bilet kosztował 5 hrywien (około 0,70zł). Warto tam zajrzeć, gdyż koszta nie są duże, a miejsce jest urokliwe. Niestety mimo poranka były już tłumy.
Z tego miejsca poszliśmy do Czarnej Kamienicy, w której mieści się Muzeum Historyczne Miasta Lwowa, tam na kilku poziomach znajdują się ciekawe wystawy. Wstęp na każdy z poziomów kosztuje 10 hrywien (około 1,30zł).
Co robić we Lwowie
Po obejrzeniu wszystkich wystaw udaliśmy się do kamienicy pod adresem Rynek 24, gdzie znajduje się muzeum Historii Starożytnej Ukrainy, do którego wstęp kosztował 10 hrywien (około 1,30zł).
Aktualny cennik wstępów do muzeów znajduje się pod tym adresem http://www.lhm.lviv.ua/eng/poslugy.html
#KAPLICA BOIMÓW
Po wizycie w muzeum podeszliśmy do bazyliki, która mieści się przy południowo-zachodnim narożniku rynku.
Obok niej stoi niewielka Kaplica Boimów. Wstęp do niej kosztował 30 hrywien(około 4zł).
Warto zwrócić uwagę na sklepienie kopuły.
#BAZYLIKA ARCHIKATEDRALNA PW. WNIEBOWZIĘCIA NMP
Z kaplicy udaliśmy się do Bazyliki Archikatedralnej pw. Wniebowzięcia NMP. Weszliśmy zaledwie do przedsionka, ponieważ trwał ślub.
Świątynia jest jedną z najstarszych we Lwowie, powstała na przełomie XIV i XV wieku.
#KOŚCIÓŁ ŚW. PIOTRA I PAWŁA
Po krótkiej wizycie w bazylice poszliśmy do kościoła św. Piotra i Pawła, który mieści się przy tej samej ulicy kilkadziesiąt metrów dalej. Świątynia powstała w XVII wieku.
Udało nam się wejść do środka, co prawda wewnątrz było sporo ludzi, ale nie trwała tam żadna ceremonia. Wnętrze jest bardzo ciekawe, niestety ołtarz był przysłonięty częściowo przez rusztowania.
Obok kościoła znajduje się pomnik Iwana Pidkowy, który był kozackim watażką.
#CERKIEW PRZEMIENIENIA PAŃSKIEGO
Kolejną odwiedzoną przez nas świątynią była Cerkiew Przemienienia Pańskiego z początku XX wieku.
Weszliśmy tylko do przedsionka, ponieważ trwał ślub.
#KATEDRA ORMIAŃSKA
Nieopodal w/w cerkwi znajduje się Katedra Ormiańska pochodząca z XIV wieku.
Warto tam zajrzeć, gdyż wnętrza są bardzo ciekawe.
W przeciwieństwie do wcześniejszych świątyń wstęp jest płatny, ale kosztuje zaledwie 2 hrywny (około 0,30zł).
Zwiedzanie miasta kontynuowaliśmy ulicą Wirmeńską, przy której trafiliśmy na ciekawą cukiernię z wyborami marcepanowymi (Львівська майстерня марципанів).
Ciekawe muzea we Lwowie
#KATEDRA DOMINIKAŃSKA
Następnym punktem na mapie Lwowa był kościół Bożego Ciała i klasztor Dominikanów, w którym obecnie mieści się cerkiew Najświętszej Eucharystii.
Świątynia powstała w XVIII wieku. Tam również trwał ślub, więc mogliśmy oglądać wnętrze tylko z przedsionka.
Nieopodal katedry znajduje się niewielki monument Nikifora Krynickiego, który był polskim malarzem pochodzenia łemkowskiego.
#CERKIEW USPIEŃSKA
Kolejnym obiektem sakralnym, do którego się udaliśmy była Cerkiew Uspieńska znajdująca się nieopodal Wałów Gubernatorskich.
Świątynia powstała na przełomie XVI i XVII wieku.
Weszliśmy do środka, na szczęście tam nie było żadnych uroczystości weselnych, więc udało się nam zwiedzić wnętrza.
Najpiękniejsze miejsca we Lwowie
Po wyjściu ze świątyni skierowaliśmy się na niewielki placyk znajdujący się obok niej, przy którym mieszkańcy Lwowa handlowali różnymi rzeczami. Na bazarze można było kupić niemal wszystko, książki, płyty, stare aparaty, ubrania itp. Sam prawie kupiłem wtedy stary radziecki aparat Moskwa, ale ostatecznie zrezygnowałem z tego zakupu.
Kawałek dalej mieściły się Arsenał Królewski i Arsenał Miejski, ale nie wchodziliśmy do środka.
Wzdłuż ulicy Pidwalnej, ciągną się Wały Gubernatorskie. Po ich drugiej stronie znajduje się Cerkiew Odrodzenia, ale była zamknięta.
#BASZTA PROCHOWA
W środkowej części wałów stoi Baszta Prochowa pochodząca z XVI wieku i stanowiąca część systemu fortyfikacji miasta.
Naprzeciwko Cerkwi Uspieńskiej po drugiej stronie Wałów Gubernatorskich znajduje się świątynia św. Archanioła Michała, postanowiliśmy do niej wejść.
Cerkiew jest dosyć młoda, pochodzi z początku XX wieku. Wewnątrz było pusto.
Przez wały wróciliśmy do ulicy Pidwalnej i skierowaliśmy się w stronę jednego z budynków Arsenału (wg mapy są 3 budynki), ale nie wchodziliśmy do niego.
Poszliśmy na jego tył, gdyż znajdują się tam pozostałości synagogi Złota Róża, która została zbudowana w XVI wieku. W trakcie drugiej wojny światowej obiekt został zniszczony przez wojska niemieckie.
#MUZEUM JOHANNA GEORGA PINSELA (KOŚCIÓŁ KLARYSEK)
Po obejściu Arsenału udaliśmy się do Kościoła Klarysek, w którym obecnie mieści się Muzeum Rzeźby Johanna Georga Pinsela.
Wstęp do środka kosztuje 30 hrywien (około 4zł).
Zbiory nie przypadły mi do gustu, ale za to zaciekawiła mnie fontanna mieszcząca się na placu przed muzeum.
Po krótkiej wizycie w muzeum poszliśmy w stronę Bramy Gliniańskiej, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy, a następnie po przejściu przez nią skierowaliśmy się w stronę kościoła św. Andrzeja i klasztoru Bernardynów, który zbudowano na początku XVII wieku.
W środku trwał ślub, więc nie przeszkadzaliśmy w ceremonii i zrobiliśmy tylko kilka zdjęć w przedsionku.
Skierowaliśmy się w stronę cukierni Roshen mieszczącej się przy Wałowej, a po drodze minęliśmy pomnik Daniela Halickiego, który był księciem Rusi Halickiej.
Najcieksze atrakcje Lwowa
#CUKIERNIA ROSHEN
Po krótkim spacerze dotarliśmy do cukierni Roshen przy Wałowej, gdzie zaopatrzyliśmy się w różne łakocia.
Miejsce to jest rajem dla lubiących słodycze, gdyż można znaleźć tam dosłownie wszystko m.in. czekolady, cukierki, lizaki i słodkości wszelkiego innego typu.
Naprzeciw cukierni znajduje się Hotel George (Жорж), który ma bardzo ciekawą fasadę.
#PUZATA CHATA
Z uwagi na porę dnia postanowiliśmy coś zjeść. Postawiliśmy na sprawdzone miejsce, a mianowicie na Puzatą Chatę. We Lwowie jest kilka restauracji tej popularnej na Ukrainie sieciówki, a my udaliśmy się do lokalu przy Prospekcie Szewczenki. Wewnątrz było tłoczno, ale udało się znaleźć wolny stolik i zjeść obiad. Mają bardzo dobrego łososia i puree ziemniaczane, a jedzenie tam jest tanie. Za obiad dla dwóch osób zapłaciliśmy około 33zł.
Nieopodal Puzatej Chaty minęliśmy niewielki monument Wołodymyra Iwasiuka, który był ukraińskim muzykiem.
#PAŁAC POTOCKICH
Po obiedzie skierowaliśmy się w stronę Pałacu Potockich, w którym mieści się Lwowska Galeria Sztuki. Budynek wzniesiono pod koniec XIX wieku. Jako ciekawostkę należy wspomnieć fakt, że w 1919 roku podczas pokazów lotniczych na budynek spadł samolot, w wyniku czego obiekt uległ częściowemu zniszczeniu. Wstęp do środka kosztuje 30 hrywien (około 4zł) za każdy poziom.
Po zwiedzeniu wystawy skierowaliśmy się w stronę Katedry Św. Jura. Po drodze do niej minęliśmy dzwonnicę cerkwi św. Ducha, która przetrwała bombardowania w trakcie drugiej wojny światowej. Niestety budynek cerkwi i seminarium znajdujące się tam nie przetrwały.
#KATEDRA ŚW. JURA
Po dłuższym spacerze dotarliśmy do Katedry św. Jura.
Cerkiew powstała w połowie XVIII wieku.
W środku trwał ślub, więc nie można było zwiedzać wnętrz.
Świątynia z zewnątrz była ciekawa. Po wyjściu na zewnątrz skierowaliśmy się ulicą Gródecką w stronę hotelu. Minęliśmy przy niej Lwowski Cyrk Państwowy, ale nie wchodziliśmy do środka.
Bliżej centrum minęliśmy policję, która zatrzymała grupę ludzi. Najprawdopodobniej miało to związek z tym, że 14 października jest obchodzona rocznica powstania UPA (Ukraińskiej Powstańczej Armii) i możliwe były niewielkie zamieszki. Wspomniana grupa była uzbrojona w noże, pałki, gaz itp. Na szczęście nie odczuliśmy w żaden sposób zagrożenia.
Kawałek dalej przy ulicy Gródeckiej minęliśmy Więzienie Brygidki, czyli budynek z 1614 roku, w którym kiedyś znajdował się zakon św. Brygidy, a następnie pod koniec XVIII wieku obiekt zmieniono w więzienie, a po I wojnie światowej mieściło się tam więzienie polityczne.
W trakcie II wojny światowej zamordowano tam ponad 2000 więźniów.
Następnie skierowaliśmy się na Prospekt Swobody w okolicach Opery Lwowskiej.
Było tam sporo ludzi, niektórzy na ławkach grali w szachy, inni w niewielkich chórkach śpiewali.
Ogólnie było przyjemnie. Chcieliśmy wejść do opery, ale zwiedzanie dostępne jest tylko w określonych godzinach, więc postanowiliśmy przełożyć to na dzień następny.
Kontynuując spacer w stronę hotelu odkryliśmy na tyłach Teatru Dramatycznego kolejny bazar, ale z uwagi na późną porę większość ludzi się zbierała. Podobnie jak na wcześniejszym można tam było znaleźć niemal wszystko.
Po powrocie do hotelu odpoczęliśmy chwilę, a następnie udaliśmy się na kolację do kolejnej ciekawej restauracji.
Co zobaczyć we Lwowie
#DOM LEGEND (RESTAURACJA)
Dom Legend był restauracją, którą wybraliśmy na kolację. Przed wejściem stał kominiarz i za niewielką opłatą dawał do spróbowania jakąś miejscową nalewkę (warto skorzystać).
Restauracja zajmuje kilka pięter i ma niesamowity klimat. Na tarasie u góry stoi trabant na warszawskich blachach, a wieczorem o 21:00 ma miejsce niewielkie przedstawienie, którego akcja rozgrywa się na zewnętrznej ścianie restauracji. Każda sala w restauracji urządzona jest w innym stylu w nawiązaniu do lwowskich legend. Wśród obsługi są karły. Jedzenie jest przepyszne, a ceny umiarkowane. Myślę, że jest to obowiązkowy punkt na mapie miasta.
Po opuszczeniu lokalu pospacerowaliśmy sobie chwilę po starym mieście i udaliśmy się do hotelu na odpoczynek.
#KOPALNIA KAWY
Niedzielny poranek rozpoczęliśmy od wizyty w Kopalni Kawy, która znajduje się na rynku pod numerem 10.
Miejsce to pełni funkcję restauracji, a jedną z jego atrakcji jest tzw. kopalnia kawy urządzona w piwnicy. Turysta schodząc do podziemi czuje się tak, jakby był w prawdziwej kopalni. Przy schodach prowadzących na dół należy założyć kask, a korytarze piwnicy wiją się niczym kopalniane tunele.
Oczywiście kawy się nie wydobywa, tylko rośnie ona na plantacjach, ale i tak atmosfera tego miejsca jest ciekawa. Wstęp jest bezpłatny. W kopalni można napić się kawy, ale jest ona dużo droższa niż w innych kawiarenkach. Można również kupić ciekawe wyroby z kawy. W ramach ciekawostek można zamówić kawę podpalaną, gdzie podczas serwowania kelner karmelizuje cukier przy użyciu palnika.
Na śniadanie poszliśmy do tego samego miejsca, co dzień wcześniej czyli do Lviv Croissants.
#OPERA LWOWSKA
Zwiedzanie opery dostępne było w wybranych godzinach, my wybraliśmy się tam pomiędzy 10-11. Bilet kosztuje 40 hrywien (około 5zł).
Było to jedno z najładniejszych wnętrz, jakie mieliśmy okazję zobaczyć we Lwowie.
Mieszanka koloru złotego i czerwonego robiła niesamowite wrażenie, w przeciwieństwie do mediolańskiej La Scali.
Po zwiedzeniu opery poszliśmy na bazar znajdujący się na tyłach Teatru Dramatycznego, gdyż dzień wcześniej było dosyć pusto i po krótkim obejściu wszystkich stoisk wróciliśmy na rynek, aby wejść na ratuszową wieżę.
#RATUSZ
Pośrodku rynku znajduje się ratusz, budynek powstał w pierwszej połowie XIX wieku.
Na wieży ratuszowej na wysokości 65m znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać panoramę miasta.
Wstęp kosztuje 20 hrywien (około 2,50zł), a na górę wchodzi się drewnianymi schodami.
Po zejściu udaliśmy się na ulicę Serbską, przy której stał pomnik Leopolda von Sacher-Masoch (który był austriackim pisarzem), a następnie przechodząc koło Domu Legend skierowaliśmy się w stronę Wałów Gubernatorskich. Naszym celem był Kopiec Unii Lubelskiej i Wysoki Zamek.
Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do Cerkwi Odrodzenia, która mieściła się obok wałów.
Wnętrze było puste, ale otwarte. Świątynia powstała w XVII wieku.
#WYSOKI ZAMEK
Wysoki Zamek to zamek królewski wzniesiony w XIV wieku przez Kazimierza III Wielkiego, który został zniszczony na początku XVIII wieku, a następnie w 1772 roku rozebrany. Wysoki Zamek mieści się na wzgórzu, które góruje nad miastem z charakterystycznym nadajnikiem. Do góry prowadzi ścieżka przez park. My trafiliśmy na brzydką pogodę, było wilgotno, a chwilami kropił deszcz.
Lwów nazywany jest małym Krakowem
Podchodząc należy uważać, szczególnie w okolicy Kopca Unii Lubelskiej, gdyż niektóre kamienie są bardzo śliskie.
Mimo iż zamek obecnie nie istnieje, to zostało się kilka fragmentów murów.
Wspomniany kopiec powstał w 1869 roku, a z jego szczytu (413m n.p.m.) można podziwiać panoramę miasta.
Ze wzgórza poszliśmy w stronę cerkwi św. Mikołaja.
Okolica była strasznie zdewastowana.
Pierwsza świątynia powstała w tym miejscu w XIII wieku, a obecny budynek pochodzi z początków XIX wieku. Do środka nie weszliśmy ponieważ trwało nabożeństwo.
Następnie udaliśmy się na obiad do Puzatej Chaty, ale tym razem wybraliśmy lokal na rogu Kościuszki i Strzelców Siczowych, ponieważ mieliśmy do niego bliżej.
#KASYNO SZLACHECKIE
Po obiedzie poszliśmy do Kasyna Szlacheckiego mieszczącego się przy Lystopadovoho Chynu. Wstęp do środka kosztował 20 hrywien (około 2,50zł).
Z zewnątrz fasada budynku ma różowy kolor i znajduje się na niej kilka figur, ale to co jest w środku bije na głowę wszystko to, co widzieliśmy dotychczas we Lwowie – mianowicie klatka schodowa z drewnianymi zdobieniami i przeszklonym sufitem.
Kasyno powstało pod koniec XIX wieku według projektu wiedeńskich architektów i jest uznawane za najpiękniejsza budowlę neobarokową we Lwowie.
Około 10 minut czekałem na puste schody, aby zrobić zdjęcia, ale efekt jest niesamowity. Polecam każdemu wizytę w tym miejscu.
#LWOWSKA GALERIA SZTUKI
Po wyjściu z kasyna skrajem Parku Ivana Franki poszliśmy w stronę ulicy Stefanika, gdzie mieściła się Lwowska Galeria Sztuki.
Wspomniany wcześniej Pałac Potockich jest jej filią. Bilet kosztował 45 hrywien (około 6zł). W środku znajdują się obrazy wielu znanych malarzy m.in. Kossaka, Grottgera, Malczewskiego czy Matejki.
Po zwiedzeniu wystawy wróciliśmy do hotelu, gdzie podczas porannego wymeldowania zostawiliśmy bagaże w przechowalni. Następnie taksówką pojechaliśmy na dworzec kolejowy, a za kilka kilometrów zapłaciliśmy 200 hrywien (około 25zł).
#POWRÓT
Według informacji przekazanych mi wcześniej przez kolegę właśnie z tego miejsca miały odjeżdżać marszrutki do Medyki (Szeginie). Pytaliśmy taksówkarza, skąd dokładnie odjeżdżają, a ten wskazał nam orientacyjne miejsce. Niestety nigdzie nie mogliśmy znaleźć przystanku, czy jakiejkolwiek informacji. Wszyscy, których pytaliśmy mówili coś o metrze i pokazywali ręką kierunek. Z
Zauważyliśmy, że oprócz dworca głównego nieopodal widać było mniejszy dworzec kolejowy, a kierunek wskazany nam zgadzał się, więc poszliśmy w tamtą stronę. Nie do końca rozumieliśmy o co chodzi z metrem, w końcu we Lwowie ono nie kursuje. W ten sposób dotarliśmy do dworca podmiejskiego. W dalszym ciągu nie mogliśmy znaleźć miejsca odjazdów, zaczęliśmy rozpytywać wśród ludzi na przystanku i okazało się, że metro to kompleks handlowy znajdujący się około 5km od miejsca, w którym byliśmy, a od września (byliśmy w październiku) punkt odjazdu dla marszrutek do Szegini został przeniesiony.
Obecnie należy tam dojechać marszrutką nr 28 z przystanku przy dworcu podmiejskim. Jej koszt to 4 hrywny ( około 0,50zł). Wysiadamy koło metra.
Na prowizorycznym dworcu autobusowym stała już marszrutka do Szegini, a odjazd nastąpił po jakichś 20 minutach. Do granicy jechaliśmy około 1,5h (trochę krócej niż do Lwowa). Koszt przejazdu to 42 hrywny (około 5zł).
We Lwowie (i prawdopodobnie również w wielu innych miastach) autobusy są obsługiwane przez prywatne firmy, które przejęły ten biznes po upadku ZSRR. Wyglądają one podobnie (we Lwowie są to żółte busy), mają identyczny cennik, nadane numery i jeżdżą wyznaczonymi trasami, ale na przystankach zazwyczaj nie ma rozkładu, tylko czeka się na konkretny kurs.
Poniżej załączam rozkład jazdy marszrutek.
#GRANICA
Odprawa przez ukraińskich celników ograniczyła się tylko do sprawdzenia paszportów, natomiast polscy pogranicznicy byli bardzo skrupulatni sprawdzając zawartość bagażu. Wracając przewoziliśmy trochę alkoholu (obecne przepisy pozwalają na wwiezienie do kraju maksymalnie 1 litr mocnego alkoholu na osobę).
Po przekroczeniu granicy odebraliśmy auto z parkingu. Koszt pozostawienia auta na weekend to 6zł za dobę. Nie trzeba wcześniej się umawiać, ale należy liczyć się z tym, że w okresie długich weekendów może być brak miejsc.
Link do ogłoszenia z parkingiem.
Powrót autem na Śląsk minął nam szybko i bezproblemowo.
#PODSUMOWANIE
Lwów to zdecydowanie miasto warte odwiedzenia. Znajduje się tam wiele ciekawych i ładnych miejsc. Mimo tego, że mieliśmy do dyspozycji cały weekend nie udało nam się dotrzeć na Cmentarz Łyczakowski. Dużym plusem są niskie ceny wstępów, transportu czy żywności. Miasto mogę uznać za bezpieczne, ponieważ nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności. Centrum jest ładne i zadbane, ale wystarczy oddalić się kawałek od starówki, a wszystko dookoła zaczyna być zniszczone i zdewastowane.
W weekend jest tam mnóstwo Polaków, którzy przyjeżdżają tam poimprezować i pozwiedzać. Lwów nazywany jest małym Krakowem i faktycznie, coś w tym jest, ponieważ przed wojną ten teren należał do Polski.. Najbardziej urzekły mnie restauracje i kawiarenki, których na starym mieście jest mnóstwo. Mają swój klimat, a każda oferuje dobre jedzenie. Natomiast najpiękniejszym miejscem było wcześniej wspomniane kasyno.
Myślę, że jeśli nadarzy się okazja, to wrócę tam w przyszłości.
Jeśli spodobał Ci się materiał to postaw mi kawę. Pomoże mi to dofinansować mój prywatny projekt „Miasta stojące murem”, w ramach którego odwiedzam miasta i miasteczka w Polsce otoczone średniowiecznymi murami obronnymi, a następnie przygotowuję o nich materiał.
Wielkie dzięki 🙂
Byłam we Lwowie kilka lat temu, przy okazji pobytu w Bieszczadach. Wzruszyło mnie to miasto tak polskie i tak niepolskie jednocześnie. Nie byliście chyba na cmentarzach Orląt i Łyczakowskim? One chyba z całego wyjazdu najbardziej utkwiły mi w pamięci.
Pamiętam też stały we Lwowie brak wody w określonych godzinach… To spowodowało, że bałam się tam cokolwiek zjeść… Zdaje się, że wtedy Lwów był podzielony na dystrykty, w których woda dostępna była w różnych godzinach… Tak to przynajmniej zapamiętałam.
A, i ruch uliczny. Wolna amerykanka :). Przestrzeżono nas, żeby nie przechodzić przez jezdnię na zielonym świetle :). Tam ponoć było najwięcej wypadków. Pamiętam też, że kierowcy zostawiali swoje samochody gdzie popadnie. Również na środku wielopasmowej drogi. I wszyscy trąbili :).
I żebraków pamiętam. Dowiadywali się, że przyjeżdża wycieczka i nie odstępowali jej na krok. Zwłaszcza, jeśli ktoś z tej wycieczki dał im pieniądze. Nie pamiętam jakiej byli nacji, bo nie ukraińskiej. Mieli dość ciemną karnację (Romowie?).
I alkohol pamiętam. Za grosze. Do autobusu wsiadała osoba, która dawała nam kartki z ofertą :). Zaznaczaliśmy na niej te pozycje, które nas interesowały, a po powrocie znajdowaliśmy pod siedzeniami zamówiony towar. Płaciliśmy i po sprawie :).
Wodę mieliśmy raczej non stop. Alkohol tak, 0,5litra koniaku kosztowało około 20zł.
Ruch był raczej spokojny, a z żebrakami nie było większego problemu 🙂
Chciałabym odwiedzić Lwów ze względu na stary, vintage klimat miasta. Lubię takie miasta fotografować.
Lwów to takie miasto, gdzie można wracać bez końca 🙂