#PRZYGOTOWANIE
Do Monachium pojechałem w listopadzie 2014 roku służbowo na dwa tygodnie, co nie było jednak przeszkodą, aby pozwiedzać trochę miasto oraz okolicę, tym bardziej, że do dyspozycji miałem weekend. Co można zobaczyć w Monachium i okolicy?
Podczas wyjazdu nie używałem żadnych książkowych przewodników, wszystkie informacje wyszukałem w Internecie oraz od moich niemieckich kolegów. Przelot i hotel zorganizowała mi firma, miałem natomiast wpływ na godziny lotów oraz lokalizację hotelu. Udało mi się zarezerwować takie loty, aby mieć jeszcze czas w niedzielę na miejscu coś zobaczyć oraz w sobotę przed lotem powrotnym. Hotel, który wybrałem miał swoją lokalizację w centrum, kilka minut drogi od stacji kolejki podmiejskiej (S-Bahn) Rosenheimer Platz.
#PRZELOT
Do Monachium poleciałem 2 listopada w niedzielny poranek. Wylot był kilka minut po 6 rano. Pierwszy raz w życiu leciałem inną linią niż tzw. low cost. Lot Lufthansą był przyjemny, miejsca na nogi zdecydowanie więcej niż w tanich liniach. Z Katowic nie ma bezpośrednich lotów do Monachium, w związku z czym miałem przesiadkę we Frankfurcie. Muszę przyznać, że frankfurckie lotnisko to miasto w mieście. Ogromna ilość terminali powoduje, że można się pogubić, jednak jest dosyć porządnie oznakowane. Ilość sklepów jest ogromna, natomiast promocje i ceny we wszystkich są identyczne. Po kilku godzinach miałem kolejny lot i w Monachium wylądowałem przed południem.
Po wylądowaniu w terminalu znalazłem sklep, gdzie kupiłem lokalną kartę sim, a następnie udałem się na stację kolejki podmiejskiej (S-Bahn). Co ciekawe, stacja znajduje się przy samym terminalu. Do miasta kursują stąd dwie linie S1 oraz S8. Linia S8 okrąża miasto i wjeżdża od wschodu, a linia S1 od zachodu. W centrum pewien odcinek pokonują wspólnie. Podróż kolejką S-Bahn trwał jakieś 30 min. Bilet kosztował około 11 euro, aczkolwiek od znajomych wiem, że ceny w między czasie trochę wzrosły. Wysiadłem na stacji Rosenheimer Platz, a stamtąd kilka minut spaceru i już byłem w hotelu.
#HOTEL
Zakwaterowanie miałem w trzygwiazdkowym hotelu Derag Livinghotel Max Emanuel. Otrzymałem jednoosobowy pokój z aneksem kuchennym oraz łazienką. Pokój był czysty, codziennie sprzątany. Aneks kuchenny ograniczył się do mini kuchenki, małej lodówki oraz zlewu, ale wystarczyło to do przygotowania śniadania lub kolacji, obiady jadałem na mieście.
Gdzie spać w Monachium?
Muszę przyznać, że najładniejsza była łazienka, w której był ogromny prysznic z wielkimi przezroczystymi drzwiami. Jeśli w skali 0-5 pokój oceniłbym na 3,5 to łazienka zdecydowanie otrzymałaby 5 punktów.
W hotelu znajdowała się również siłownia, sauna oraz łaźnia parowa, z których goście hotelowi mogli korzystać za darmo. Niestety, łaźnia parowa w trakcie mojego pobytu była zepsuta.
Booking.com#MARIENPLATZ
Po krótkim odpoczynku udałem się do centrum miasta na mały rekonesans. Pierwszym punktem był Marienplatz oraz monachijski ratusz. Budynek bardzo przypomina ratusz w Brukseli. Charakteryzuje go wieża oraz liczne zdobienia.
Co zobaczyć w Monachium?
Odwiedziłem dziedziniec ratusza, tam już nie było tak tłoczno. Pokrążyłem sobie po starym mieście bocznymi uliczkami, a następnie skierowałem się w stronę Karlsplatz.
W niedzielę w Niemczech wszystkie sklepy są pozamykane, w związku z czym nie miałem szans na zrobienie zakupów. Jako obiad musiała mi wystarczyć wizyta w MC Donalds przy Karlsplatz, gdyż głód był już nie do wytrzymania.
#OLYMPIATURM i OLYMPIAPARK
Po „obiedzie” tramwajem dojechałem do Olympiapark, czyli Parku Olimpijskiego. W Monachium w 1972 roku odbyły się XX igrzyska olimpijskie. Olympiapark znajduje się na granicy drugiej oraz trzeciej strefy komunikacyjnej, ja wcześniej kupiłem bilet siedmiodniowy w automacie na stacji metra, a koszt takiego biletu to około 15 euro (w chwili obecnej może być trochę droższy). Najbardziej charakterystycznym miejscem w Parku Olimpijskim jest wieża Olympiaturm, której wysokość wynosi 291 metrów.
Na wysokości 182m znajduje się obracająca się restauracja, a pełny obrót 360 stopni zajmuje 53 minuty. Turyści mogą dostać się na taras znajdujący się na wysokości 190m.
Najpiękniejsze miejsca w Monachium
Do góry wyjeżdża się windą, która przemieszcza się z prędkością 7m/s, więc wjazd na górę zajmuje tylko 30 sekund. Z góry jest niesamowity widok na całe miasto.
Monachium jest miastem o niskiej zabudowie, przez co dostrzec można niemal każdą jego część.
Obok Olympiapark znajduje się fabryka BMW, bardzo dobrze widoczna z wieży. Obok fabryki znajduje się muzeum BMW, ale nie wchodziłem do środka.
Z Olympiaturm rozpościera się niesamowity widok na Alpy. Monachium znajduje się około 90km w linii prostej od gór. Wyjazd w Alpy miałem zaplanowany na weekend, więc ten widok dodatkowo podsycił emocje.
Obok wieży znajduje się wioska olimpijska oraz obiekty sportowe. Trzeba przyznać, że z góry robi to ogromne wrażenie.
Nieopodal znajduje się wspomniana wcześniej wioska olimpijska. W 1972r. doszło tutaj do zamachu terrorystycznego, grupa uzbrojonych Palestyńczyków zaatakowała izraelskich sportowców, wzięli ich jako zakładników. W wyniku nieudanej akcji policji zginęło 15 osób (9 sportowców izraelskich, 5 terrorystów oraz policjant).
Słońce powoli chyliło się już ku zachodowi, więc po obejściu parku wszedłem na niewielkie wzgórze Olympiaberg, z którego podziwiałem piękny zachód słońca nad Alpami. Oprócz mnie widok kontemplowało wiele osób :-).
Wjazd na wieżę kosztuje 7 euro.
Z Olympiapark wróciłem do centrum metrem (U-Bahn) i pospacerowałem się jeszcze po centrum, po czym wróciłem do hotelu.
To co zrobiło na mnie wrażenie to ogromna ilość rowerów w mieście. Rowery były wszędzie, a najwięcej stało ich przypiętych przy stacjach metra. Pierwszego dnia pogoda dopisała, pomimo listopada było bardzo ciepło, a temperatura w ciągu dnia oscylowała nawet w okolicy 13 stopni.
Wieczorem udałem się jeszcze na kolację. W hotelu powiedziano mi, że przy Rosenheimer Platz znajduje się włoska restauracja i tam skierowałem swoje kroki. Bella Italia to urocza restauracja prowadzona przez Włochów. Zjadłem tam przepyszną Carbonarę. Porcja byłą tak wielka, że mimo wielkiego apetytu ledwo dałem radę zjeść. Za kolację zapłaciłem 5 euro, co wg mnie było bardzo tanio. Polecam tę restaurację, jeśli tylko ktoś będzie w Monachium.
#AUGUSTINER BIERHALLE
W tygodniu miałem mało czasu na zwiedzanie, jednakże każdego wieczora starałem się nie siedzieć w hotelu, tylko coś zobaczyć. Po pracy w poniedziałkowy wieczór ponownie skierowałem się na stare miasto. Tam udałem się do tradycyjnej bawarskiej piwiarni Augustiner Bierhalle. Wszystkie kelnerki były ubrane w tradycyjne bawarskie stroje, podobne do tych, które noszą na Oktoberfest. Zamówiłem tam piwo z browaru Augustiner w tradycyjnym litrowym kuflu. W Monachium i w okolicy znajduje się kilka browarów robiących dobre piwa. Od miejscowych dowiedziałem się, że Augustiner jest ostatnim browarem monachijskim, który nie sprzedał się zagranicznym koncernom oraz że jest ulubionym browarem mieszkańców miasta.
Żeby było ciekawiej w poniedziałek 3 listopada wypadało święto św. Huberta – patrona myśliwych. Tego dnia w kościele znajdującym się naprzeciw restauracji odbywała się msza w ich intencji, a po niej większość uczestników spotkała się w Bierhalle na piwie. Ludzi w środku było sporo, znalezienie wolnego stolika graniczyło z cudem, sam czekałem chwilę, zanim mogłem przy którymś usiąść. Przysiadł się do mnie jeden z myśliwych, był ubrany w typowy strój myśliwski łącznie z czapką z piórem. Zagadał mnie po niemiecku, przy czym moja znajomość tego języka ogranicza się do poziomu podstawowego. Okazało się, że ów człowiek zna również angielski. Tym oto sposobem stał on się moim kompanem do piwa tego wieczoru. Myśliwy, który przysiadł się do mojego stolika był już po sześćdziesiątce. Rozmawialiśmy cały wieczór na różne tematy. Najzabawniejszy był fakt, iż twierdził, że bardzo słabo zna angielski, a w moim przekonaniu znał go bardzo dobrze. Uczył się go w szkole, a twierdził, że był złym uczniem. Wieczór minął szybko i po kilku piwach trzeba było wrócić do hotelu. Na szczęście głowę mam raczej mocną i rano tragedii nie było. Co lepsze, dowiedziałem się, że moi niemieccy koledzy w pracy obstawiali, czy będę wstanie rano dotrzeć do firmy – cóż, przykro mi, że ich zawiodłem :-).
Niestety, we wtorek popołudniu pogoda się trochę zepsuła, zaczął padać deszcz, więc wtorkowy i środowy wieczór spędziłem w hotelu.
Atrakcje w Monachium
#STRAJK DB
Niestety w trakcie mojego pobytu w Monachium miałem okazję doświadczyć strajku niemieckich kolejarzy obsługujących kolejkę podmiejską – Deutsche Bahn. Utrudniło mi to trochę poruszanie się po mieście, na szczęście do pracy podjeżdżałem tylko jedną stację S-Bahn, a resztę tramwajem lub piechotą w zależności od pogody oraz tego, czy trafiłem na kurs tramwaju. Strajk potrwał kilka dni i dopiero w sobotę rano pociągi kursowały już normalnie.
#SURFING
Gdyby ktoś mnie spytał, z czego słynie Monachium to powiedziałbym, że z piwa, albo że z Oktoberfestu. Dodałbym do tego produkcję BMW. A wiedzieliście, że Monachium jest również idealnym miejscem dla surferów? Niemieccy koledzy uprzedzili mnie, że jeśli zobaczę w metrze lub tramwaju człowieka ubranego w piankę z deską surfingową, to żebym się nie zdziwił.
W mieście znajduje się wielki park o nazwie Angielski Ogród, który opiszę w dalszej części relacji. Przez park płynie kanał Eisbach. Znajdują się na nim dwa miejsca, w których dno jest tak skonstruowane, że tworzy się fala, na której są wstanie pływać surferzy. Trzeba przyznać, że oglądanie surferów w mieście oddalonym w linii prostej 300km od morza może być interesujące.
#INNSBRUCK
I tak minął mi pierwszy tydzień. Weekend miałem zaplanowany dosyć intensywnie. Jeszcze przed wyjazdem do Niemiec spojrzałem na mapę i zobaczyłem, że niedaleko Monachium znajduje się Innsbruck. Zawsze to miasto kojarzyło mi się z grą w Eurobusiness. Znalazłem tanie połączenia autobusowe realizowane przez firmę Meinfernbus. Przejazd w jedną stronę trwał 2h 20min, a koszt biletu to 8E w jedną stronę. Poranny autobus miałem z dworca Munchen ZOB, czyli głównego dworca autobusowego usytuowanego nieopodal stacji S-Bahn Hackerbrucke. Wyjazd był przewidziany na 7:45. Udałem się tam odpowiednio wcześniej, na moje szczęście pracownicy DB już nie strajkowali, w przeciwnym wypadku czekałby mnie dłuższy spacer. W autokarze udało mi się zająć miejsce w górnej części na samym przodzie. Wiedziałem, że przejazd odbędzie się przez Alpy i chciałem porobić zdjęcia.
W Innsbrucku chciałem dostać się do stacji kolejki Hungerburgbahn, którą zaprojektowała Zaha Hadid – słynna architektka. Okazało się, że dwie dziewczyny, które również siedziały z przodu autokaru są z Innsbrucka i obiecały mnie tam zaprowadzić.
Po godzinnej jeździe autokar wjechał w Alpy. Po drodze mieliśmy przystanek w słynnym GA-PA (Garmisch Partenkirchen), czyli mieście, gdzie odbywają się zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich.
Przejazd przez góry dostarczył mi wielu wrażeń, gdyż drogi były kręte, a widoki niesamowite. Przystanek autokaru znajdował się niedaleko dworca kolejowego w Innsbrucku.
Atrakcje Insbruck
Po dojechaniu na miejsce dziewczyny zaprowadziły mnie do miejsca docelowego, po drodze pokazując pokrótce centrum i punkt informacji turystycznej.
Jak później się okazało, była to bardzo cenna wskazówka. Gdy dotarliśmy do stacji kolejki dziewczyny udały się w swoim kierunku, a ja postanowiłem kupić bilety na kolejkę. Bardzo zależało mi na wyjechaniu sobie na któryś, z okolicznych szczytów. Niestety, trafiłem idealnie w środku dwutygodniowego przeglądu technicznego kolejki. Wróciłem więc do punktu informacji turystycznej. Tam uzyskałem informację, że z dworca głównego kursuje specjalny autobus na lodowiec Stubai o wysokości przekraczającej 3000m. Nie trzeba mi było powtarzać tego dwa razy. Kupiłem bilet zawierający przejazd autobusem w obie strony oraz wjazd kolejką do samej góry i powrót na dół – koszt jakieś 35E.
Musiałem bardzo szybko udać się do dworca, co prawda autobus kursował regularnie co 30 minut, ale nie chciałem czekać na kolejny kurs. Udało mi się i po chwili siedziałem już w autobusie jadącym na południe. Podróż trwała ponad godzinę. Stubaier Alpen to grupa górska położona na granicy austriacko-włoskiej, a najwyższy szczyt Zuckerhutl ma 3507m – robi wrażenie. Na samą górę wjeżdża się gondolą.
Podróż ma 2 etapy. Najpierw wjeżdża się na poziom ponad 2500m, po drodze jest stacja, na której mogą dosiąść się narciarze. Następnie drugą gondolą wjeżdża się na wysokość 3165m. Podczas jazdy pierwszą gondolą dosiedli się narciarze z Polski – instruktor oraz dzieciaki. Ja siedziałem cicho, robiłem zdjęcia i słuchałem. Dzieci w wieku około 9-12 lat prowadziły bardzo ciekawe dyskusje. Bardzo się zdziwiły, jak odezwałem się w pewnym momencie po polsku. Jedno z nich zareagowało – „to Pan mówi po polsku?”. Przejazd drugą gondolą był bardzo emocjonujący, ponieważ w wyższych partiach wiał silny wiatr.
Po dojechaniu na wysokość 3165m porobiłem kilka zdjęć, a następnie wróciłem do kolejki i zjechałem do stacji pośredniej.
Tutaj również porobiłem trochę zdjęć, odpocząłem oraz napiłem się piwa. Pogoda była świetna, świeciło słońce. Bardzo żałowałem, że nie miałem sprzętu. Warunki do jazdy były znakomite.
Ponownie do Innsbrucku wróciłem około godziny 16, było jeszcze widno. Zjadłem obiad i ruszyłem w miasto, aby trochę pozwiedzać i porobić zdjęcia.
Miasto ogólnie ciekawe. Trafiłem na sytuację, gdy jakiś mężczyzna postanowił się oświadczyć swojej dziewczynie. Dokonał tego na wieży ratusza miejskiego, podczas gdy jego przyjaciele na dole utworzyli ze świeczek napis składający się najprawdopodobniej z ich inicjałów.
Powrotny autobus miałem o 19:30, więc cały wieczór przeznaczyłem na zwiedzanie miasta.
Co zobaczyć w Insbrucku?
Co ciekawe, okolica dworca kolejowego zamieszkana jest przez muzułmanów. Kilkukrotnie miałem okazję zerknąć w oficyny znajdujących się tam kamienic – momentami miałem wrażenie, że nie jestem w Austrii, tylko w jakimś arabskim kraju.
Autobus przyjechał o czasie i około 22 byłem ponownie w Monachium.
#NEUSCHWANSTEIN
Zamek Neuschwanstein, wielu z Was nazwa może nic nie mówić, ale po obejrzeniu zdjęcia chyba każdy skojarzy ten obiekt. Neuschwanstein był pierwowzorem zamku Śpiącej Królewny w Disneylandach.
Wycieczkę wykupiłem online przed wyjazdem z Polski w biurze Viator (viator.com) – koszt 39E. Dodatkowo doszedł do tego koszt wstępu do zamku 12E, ale był on nieobowiązkowy. Spotkanie było umówione w siedzibie biura na dworcu głównym (Hauptbahnhof) między peronem 32 a 34 o 9 rano. W cenie mieliśmy zapewnione przejazdy oraz opiekę przewodnika. Zebrała się dosyć ciekawa grupa ludzi, w ekipie było 6 Amerykanów, Rosjanin, ponadto Francuzi, kilka osób z Ameryki Południowej – w sumie kilkanaście osób. Ogólnie przewodnik mówił w kilku językach (angielskim, niemieckim i francuskim), ale niestety Rosjanin nie znał nic i ciężko było się z nim porozumieć.
Przejazd pociągiem trwał krócej niż 2h, dodatkowo okazało się, że na ostatnim etapie podróży był jakiś problem i została wprowadzona komunikacja zastępcza.
Po dojechaniu na miejsce czekał nas 15-20 minutowy marsz na zamek. Wszędzie były tłumy, wielu obcokrajowców. W międzyczasie nasz przewodnik poszedł po bilety. Najpierw zwiedziliśmy wnętrze. Środek był bardzo ciekawy. Z zamku jest widok na drugi zamek Hohenschwangau. Nie zwiedzałem go, ale istniała możliwość wykupienia wycieczki zawierającej wstęp na oba obiekty.
Po wizycie w zamku poszliśmy na Most Marii (Marienbrucke), znajdujący się wysoko nad wąwozem. Jest z niego niesamowity widok na Neuschwanstein.
Właściwie na tym skończyła się wycieczka, po zejściu na parking autobusowy mieliśmy jeszcze chwilę przerwy na zjedzenie obiadu, następnie nastąpił powrót na pociąg i podróż do Monachium.
Po powrocie większa część grupy wybrała się do Augustiner Bierhalle na piwo (innego Bierhalle, niż odwiedzałem wcześniej). Muszę przyznać, że w gronie Amerykanów nawiązaliśmy znajomość, z kilkoma osobami trzymam kontakt do dzisiaj, a we wrześniu 2016 miałem okazję spotkać się z kilkoma z nich w Krakowie.
Tak oto rozpoczął się drugi tydzień pobytu w stolicy Bawarii. Po dosyć intensywnym weekendzie poniedziałkowe popołudnie postanowiłem przeznaczyć na odpoczynek.
#WIECZORNE MONACHIUM
11 listopada, w Polsce było święto narodowe, a w Niemczech dzień pracujący – trochę dziwne uczucie. Wtorkowy wieczór postanowiłem pochodzić sobie po mieście robiąc trochę wieczornych zdjęć.
Pochodziłem sobie po starym mieście. Pierwszy raz w życiu próbowałem jadalne kasztany – muszę przyznać, że mi smakowały, ale nie polecam jeść więcej niż 3-5 sztuk, ponieważ przy większej ilości zaczyna mdlić.
Przy okazji spaceru nieopodal ratusza znalazłem sklep sprzedający biżuterię i zegarki. Niektóre z nich kosztowały więcej niż nowe Porsche w salonie nieopodal mojego hotelu :-).
#ALLIANZ ARENA
W środę wieczorem pojechałem na Allianz Arena. Miałem wcześniej okazję podziwiać go z wieży telewizyjnej Olympiaturm, jednakże wtedy było jeszcze jasno i nie był oświetlony. Allianz Arena to stadion Bayernu Monachium, w którym gra obecnie Robert Lewandowski. Obiekt znajduje się na granicy czwartej i piątej strefy, więc musiałem zakupić dodatkowy bilet. Pojedynczy przejazd kosztował 2,6E.
W okolice stadionu dojechałem po 19, było ciemno i pusto. Obiekt był niestety zamknięty, ale na szczęście zdążyłem obejrzeć podświetlenie. W mojej obecności stadion mienił się kolorem niebieskim oraz białym.
Chwilę po 20:00 oświetlenie zostało wyłączone.
#DEUTSCHES MUSEUM
W czwartkowe popołudnie postanowiłem pojeździć trochę po obrzeżach. Pierwsze kroki skierowałem w stronę Bavariapark (Park Bawarski). Oczywiście z uwagi na porę było już ciemno.
Obok parku znajduje się Deutsches Museum, na którego wystawie znajdują się różne samochody. Muzeum niestety było już zamknięte. Drugi oddział znajdował się na wyspie na rzece Izara nieopodal mojego hotelu. Tego oddziału również nie było mi dane zobaczyć. Jedynie kilkukrotnie przechodziłem obok niego.
#BAVARIA STATUE, OKTOBERFEST
Bavaria Statue to wielki monument wysoki na 18m. Mieści się przy Theresienwiese, czyli wielkim niezagospodarowanym placu, na którym we wrześniu ma miejsce najsłynniejsza piwna impreza Oktoberfest.
Po wizycie przy Bavaria Statue wróciłem do hotelu.
#NYMPHENBURG PALACE
Ostatnie popołudnie w Monachium postanowiłem przeznaczyć na zobaczenie Pałacu Nymphenburg. Znajduje się on w zachodniej części miasta. Specjalnie rano wcześniej pojawiłem się w pracy, abym mógł wyjść i dojechać do pałacu jeszcze za dnia. Gdy przyjechałem powoli nastawał zmrok, ale było jeszcze na tyle widno, abym mógł pałac obejrzeć.
Jego wielkość robiła wrażenie. Pałac jest bardzo rozległy.
Po zmroku pospacerowałem jeszcze trochę po parku, a następnie skierowałem swoje kroki w stronę następnego obiektu.
#WESTFRIEDHOF
Westfriedhof to stacja metra otwarta w 1998 roku. Postanowiłem tutaj przyjść, ponieważ dzień wcześniej widziałem w Internecie artykuł z najładniejszymi stacjami metra na świecie i ta stacja była w dwudziestce najładniejszych stacji.
Trzeba przyznać, że jest ciekawa, ale nie ma efektu „wow”. Ściany metra są gołe przypominają górską skałę, a nad peronem są wielkie lampy w różnych kolorach
#OGRÓD ANGIELSKI
Sobota 15 listopada była ostatnim dniem mojego pobytu w Monachium. Wczesnym rankiem udałem się ostatni raz na stare miasto, aby zjeść śniadanie oraz kupić pamiątki. Naprzeciw ratusza znajdowało się niewielkie centrum handlowe, w którym można było kupić ubrania, biżuterię, różne czekoladowe produkty i zabawki. Niczym nie przypominało tradycyjnych centrów handlowych, ale było jedynym wielopoziomowym sklepem.
Po zakupach wróciłem do hotelu, spakowałem się, zostawiłem bagaż w hotelowej przechowalni i pojechałem do Ogrodu Angielskiego. Miejsce to latem jest pełne ludzi, a w listopadowe sobotnie przedpołudnie było puste. Najpierw skierowałem się do miejsc, gdzie pływali surferzy, aby porobić kilka zdjęć.
Następnie udałem się na spacer po parku. W parku jest pełno zielonych terenów, gdzie w sezonie letnim przesiaduje mnóstwo nudystów.
Na koniec spaceru dotarłem do jeziora Kleinhesseloher See i wyszedłem na miasto. W okolice Leopoldstrasse.
#WALKING MAN
Leopoldstrasse prowadziła do centrum w związku czym postanowiłem nią przespacerować się w jego kierunku. Po drodze minąłem ciekawą statuę Walking Man przedstawiającą idącego człowieka.
#SIEGESTOR
Kierując się dalej w stronę centrum dotarłem do Siegestor, czyli Bramy Zwycięstwa – łuku triumfalnego, na którego szczycie znajduje się Bawaria oraz lwy.
Tutaj Leopoldstrasse zmienia nazwę na LudwigStrasse. Zabudowa ulicy jest bardzo ciekawa. Ogólnie jest to dzielnica uniwersytecka i znajduje się tutaj wiele budynków uczelnianych. Każdy w innym stylu. Wszystko ciekawie się komponuje.
Na koniec wycieczki przy Odeonsplatz znalazłem ciekawą ekspozycję Mercedesa, na której znajdowało się kilka interesujących samochodów.
Następnie przeszedłem przez stare miasto robiąc ostatnie zdjęcia i żegnając się ze stolicą Bawarii i udałem się w stronę hotelu po bagaże.
#POWRÓT
Samolot powrotny z Monachium miałem zaplanowany późnym popołudniem. Na lotnisko dotarłem w miarę szybko bez żadnych opóźnień, odprawiłem się i chwilę później oczekiwałem już na samolot.
Po odprawie spotkała mnie miła niespodzianka, w głównym terminalu miała miejsce degustacja Whisky Jack Daniels – oczywiście musiałem spróbować :-).
Ciekawostką jest fakt, że na terenie lotniska są automaty z darmową kawą dla podróżnych. Oczekiwanie na lot minęło szybko, tym bardziej, że terminalu można było podziwiać kilka samochodów – BMW i8 oraz Audi R8 V10 – gratka dla wielbicieli motoryzacji.
Po przylocie do Frankfurtu w terminalu spotkałem jeszcze McLaren oraz kolejne czarne BMW i8.
W Katowicach byłem około północy.
#KOMUNIKACJA
Monachium jest bardzo dobrze skomunikowanym miastem. Pod centrum znajduje się główna linia S-Bahn, gdzie między stacjami Ostbahnhof a Hackerbrucke kursują linie wszystkie linie od S1 do S8, co daje pociąg co kilka minut. Dodatkowo miasto przeplecione jest ogromną ilością linii metra U-Bahn, które przecinają główną arterię linii S-Bahn. Daje to niesamowite możliwości przesiadek i dojazd w wiele miejsc w mieście. Ponadto miałem możliwość podróżować tramwajami, które kursują bardzo często. Autobusami nie jeździłem.
Cały wyjazd muszę uznać za bardzo udany. Pomimo iż podróż miała charakter służbowy to miałem czas na zwiedzanie miasta popołudniami oraz w weekend. Jak wcześniej wspomniałem, miasto jest niesamowicie skomunikowane, według mnie jest to jedno z najlepiej skomunikowanych miast w jakim kiedykolwiek byłem. Oczywiście nie jest to miasto typowo turystyczne jak Barcelona czy Rzym, ale zwiedzając Bawarię warto tutaj wpaść choćby na parę chwil. Co mnie zaskoczyło to znajomość języka angielskiego u tamtejszych ludzi. Niemcy bardzo słyną z tego, że nie mówią po angielsku – tutaj mówi każdy. Jedyny przypadek, który spotkałem to Pani pracująca w markecie nieopodal mojego hotelu.
Miasto ogólnie jest czyste, wielu jest tutaj obcokrajowców, szczególnie z Turcji oraz innych krajów muzułmańskich, co widać na ulicach. Oczywiście, ja jeszcze byłem przed tym całym napływem uchodźców.
Miasto jest dobrze utrzymane, widziałem fotografie z II wojny światowej, które pokazywały ogromne zniszczenia jakie miały tutaj miejsce podczas jej trwania.
Jeśli kiedyś w przyszłości będę w Bawarii, to na pewno poświęcę dzień na wizytę tutaj.
Bilety rezerwowane online:
Zamek Neuschwanstein, dojazd do Innsbrucka.
Jeśli spodobał Ci się materiał to postaw mi kawę. Pomoże mi to dofinansować mój prywatny projekt „Miasta stojące murem”, w ramach którego odwiedzam miasta i miasteczka w Polsce otoczone średniowiecznymi murami obronnymi, a następnie przygotowuję o nich materiał.
Wielkie dzięki 🙂