W długi weekend wypadający na przełomie maja i czerwca mieliśmy okazję odwiedzić Walię. Mimo, że w Wielkiej Brytanii byliśmy już kilkukrotnie to w tej części kraju byliśmy pierwszy raz. Walia to piękne krajobrazy.
#PODRÓŻ
Do Walii można dostać się na kilka sposobów, natomiast z uwagi na pasujące nam połączenia polecieliśmy Ryanairem z Modlina pod Warszawą do Birmingham, a wróciliśmy tą samą linią z Bristolu do Wrocławia. Za bilet do Walii zapłaciłem 137zł, a za powrotny 165zł. Sam lot minął bardzo spokojnie i obył się bez żadnych problemów. Do Birmingham dolecieliśmy na czas.
Do samej Warszawy dotarliśmy samolotem z Katowic, a o poranku był piękny wschód słońca.
Warszawa przywitała nas również piękną pogodą.
Do Modlina można dotrzeć autobusami Modlin Bus spod Pałacu Kultury i Nauki. Cena to zazwyczaj kilkanaście złotych (w zależności jak wcześnie go kupimy).
Drugą część podróży pokonaliśmy pociągiem z Birmingham do Aberystwyth.
Tam zostaliśmy odebrani przez koleżankę, która zawiozła nas na miejsce docelowe New Quay.
To małe miasteczko było naszą bazą wypadową na kilka najbliższych dni. Bilet na linii Birmingham i Aberystwyth zapłaciliśmy 21,5F. Pomiędzy lotniskiem, a dworcem kolejowym kursuje kolejka. Z powodu niewielkiej odległości my poszliśmy piechotą.
Najciejawsze atrakcje Walii
#NOCLEG
Jako miejsce noclegowe służył nam popularny w Wielkiej Brytanii karawan, który w Polsce bardziej jest znany jako tzw. domek holenderski lub po prostu kemping.
Gdzie spać w Walii?
Karawan to nic innego jak domek o długości około 10-11m i szerokości około 4-5m (są większe).
Nasz był dosyć nowoczesny, mieścił się w nim sporej wielkości salon z narożnikiem, w pełni wyposażona kuchnia, sypialnia z łazienką, dwa mniejsze pokoje oraz dodatkowa łazienka.
Domek wyposażony był w ogrzewanie, więc jest możliwość mieszkania przez pełny rok.
Koszt wynajmu takiego karawanu zaczyna się w promocji od ponad 95 funtów za kilka dni. Brytyjczycy bardzo lubią tę formę spędzania wolnego czasu.
Booking.comCo robić w Walii
W przypadku zwiedzania Walii można skorzystać z firmy Pencnwc.
#NEW QUAY
Do New Quay dojechaliśmy wieczorem, więc po zameldowaniu się poszliśmy pochodzić sobie po miasteczku.
Niemal cały wieczór spędziliśmy w miejscowej knajpie The Sea Horse Inn grając z miejscowymi w kalambury i pijąc dobre piwko 🙂
Dzień rozpoczęliśmy od typowego brytyjskiego śniadania w The Old Watch House.
Do wyboru było kilka wersji, ale w zależności od składu trzeba się liczyć z wydatkiem 8-12 funtów.
Po tak pysznym posiłku ruszyliśmy w stronę Parku Narodowego Pembrokeshire Coast.
#PARK NARODOWY PEMBROKESHIRE COAST
Do parku dotarliśmy samochodem, a dojazd zajął około 2h. Znajduje się tam wiele ciekawych miejsc. Chronione jest wybrzeże z pięknymi skalistymi klifami.
W pierwszej kolejności dotarliśmy do małej wioski Bosherston, w której w St. Govan’s Inn wypiliśmy dobrą kawę.
Nieopodal lokalu znajduje się stary kościół “Saint Michael and All Angels“ z XIII wieku.
Odwiedziliśmy go.
#SAINT GOVAN’S CHAPEL (KAPLICA ŚW. GOVANA)
Kaplica św. Govana znajduje się kilka kilometrów od miejsca, gdzie stanęliśmy na kawę.
Dojeżdżając na miejsce wjeżdża się na poligon, więc trzeba zwrócić uwagę, czy jest możliwość wjazdu.
W naszym przypadku się udało i nie było ćwiczeń.
Kaplica św. Govana pochodzi z XIII wieku i położona jest na klifie nad brzegiem morza pomiędzy skałami. Według legendy św. Govan przybył do Pembrokeshire, a piraci z wysp Lund próbowali go złapać. Wtedy szczelina w skale się otworzyła i dała mu schronienie.
Do kaplicy prowadzą w przybliżeniu 74 schodki, ponieważ według tradycji nie da się ich policzyć.
Miejsce to jest niesamowite.
Z kaplicy skierowaliśmy się w stronę Green Bridge, czyli ciekawej formy skalnej, którą opiszę za moment.
Spacerem idzie się do niej godzinę i wchodzi się na poligon.
Niestety po kilku minutach pojawiła się ogromna mgła i widoczność została bardzo ograniczona.
Mimo wszystko kontynuowaliśmy spacer. Po drodze minęliśmy kilka ciekawych miejsc.
Jednym z nich była zatoczka wchodząca w głąb lądu z klifami, a drugim bardzo wąska szczelina również wcinająca się w ląd.
Niestety po kilku minutach zaczęło padać, więc wróciliśmy do auta i do Green Bridge podjechaliśmy samochodem.
#GREEN BRIDGE
Green Bridge to naturalna formacja skalna podobna do tej, która jakiś czas temu zawaliła się na Malcie.
Walia jest przepiękna
Niestety mgła bardzo ograniczała widoczność, przez co była ona słabo widoczna.
Wysokość to 24m, a rozpiętość 20m.
Green Bridge jest otoczony przez klify oraz skały wystające z oceanu.
Jedna z nich nosi nazwę Elegug Stacks.
#BARAFUNDLE BEACH (PLAŻA)
Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy była plaża Barafundle Beach uważana za jedną z najpiękniejszych w Europie.
W 2004 była na liście 12 najładniejszych plaż na świecie.
Nieopodal znajduje się parking, który w sezonie letnim jest płatny kilka funtów. Z parkingu do plaży trzeba kawałek podejść, ale widoki ze spaceru są niesamowite.
Ostatnim punktem tego dnia była niewielka miejscowość Carew.
Znajduje się tam zamek z XIII wieku, ale niestety był właśnie zamykany.
Obok niego znajduje się bardzo malownicza rzeka.
#CAREW INN
Ostatecznie w restauracji Carew Inn znajdującej się obok zamku zjedliśmy kolację. Za posiłek dla dwóch osób zapłaciliśmy 30 funtów, a w tej cenie mieliśmy łososia w cieście francuskim oraz coś, co przypominało lasagne. Jedzenie było wyśmienite.
Po posiłku wróciliśmy do New Quay na nocleg, a następnego dnia w planach mieliśmy zdobycie najwyższego szczytu Walii Snowdon 🙂
Pierwszy dzień minął nam bardzo ciekawie, a miejsca, które odwiedziliśmy były wręcz cudne.
Jeśli spodobał Ci się materiał to postaw mi kawę. Pomoże mi to dofinansować mój prywatny projekt „Miasta stojące murem”, w ramach którego odwiedzam miasta i miasteczka w Polsce otoczone średniowiecznymi murami obronnymi, a następnie przygotowuję o nich materiał.
Wielkie dzięki 🙂