Tripoli było miastem, gdzie spędziliśmy kolejne 2 dni. Podjęliśmy również trzecią próbę dojazdu do wodospadu Baatara. Zapraszam Was do lektury krótkiego przewodnika po Tripoli oraz wodospadzie Baatara.
Co ciekawego zobaczyć w Tripoli?
Po przyjeździe z Bsharri i zameldowaniu się pojechaliśmy na obiad do ciekawej restauracji znajdującej się na obrzeżach miasta. Ale jakie to było miejsce :). O tym napiszę trochę później. Tripoli, w którym spędziliśmy 2 noce (dokładnie spaliśmy w miasteczku An Nakhlah pod Tripoli) to miasto położone w północnej części kraju. W 80% zamieszkałe jest przez muzułmanów.
#NOCLEG
Nocleg zarezerwowaliśmy przez booking, a nasz wybór padł na kapitalną miejscówkę o nazwie Elite Residence. W momencie pisania artykułu obiekt miał ocenę 9,5/10. Za dwie noce zapłaciliśmy 230$ za 5 osób (23$ za osobę za noc). Była to najlepsza miejscówka podczas całego wyjazdu. Do dyspozycji mieliśmy olbrzymi apartament w niewielkim bloku na zamykanej posesji. W środku mieścił się wielki salon z jadalnią, kuchnia, trzy sypialnie (z czego jedna miała własną łazienkę) oraz dodatkowa łazienka i toaleta. Wszystko było kompletnie wyposażone, wprost iście królewskie miejsce.
#RESTAURACJE
Namiar na pierwszą z polecanych restauracji dostaliśmy od właścicieli mieszkania. Określili ją jako miejsce o średnich cenach, więc pomyśleliśmy, że skorzystamy. Shater Hassan Palace mieści się nieopodal morza na obrzeżach Tripoli. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że restauracja jest pusta, prawdopodobnie byliśmy pierwszymi klientami tego dnia, gdyż dopiero ją otworzyli. Co ciekawe spędziliśmy w nie chyba 3 godziny i nie było żadnego innego klienta. Odświętnie ubrany kelner wskazał nam miejsce przy oknie. Szkoda, że na zewnątrz padało, ale i tak widok był przyjemny.
(Foto: Mariusz Zawada)
Libańska kuchnia
Ponieważ pojawiliśmy się tam w grupie czteroosobowej kelner zaproponował nam, abyśmy wzięli zestaw, w którym każdy z nas zapłaci 20$, a w zamian za to dostaniemy tradycyjne libańskie dania w postaci zimnych przystawek, ciepłych przystawek oraz ciepłego dania głównego, a to wszystko w nielimitowanej ilości. Oprócz tego w tej cenie otrzymamy nielimitowane napoje bezalkoholowe.
Libańskie jedzenie
Wyobraźcie sobie, że najpierw na stół wjechały niezliczone ilości przystawek na zimno oraz na ciepło. Kilka z ciepłych zamówiliśmy ponownie. Prawda jest taka, że najedliśmy się tym dosyć porządnie. Gdy już jedzenie powoli układało się w żołądkach na stół wjechało główne danie. Większość udało nam się pochłonąć.
Gdy myśleliśmy, że to koniec, to kelner przyniósł przepyszne desery, a my mimo, że byliśmy już objedzeni, to zamówiliśmy dokładkę.
Przy płaceniu poprosiliśmy kelnera o możliwość spakowania obecnego na stole jedzenia na wynos. Okazało się, że nie ma z tym problemu, a resztki starczyły na niewielki obiad dnia następnego. Jedzenie było kapitalne, a obsługa traktowała nas na najwyższym poziomie.
Tripoli restauracje
Drugim miejscem, które chciałbym Wam polecić jest mieszcząca się w centrum Resto Cafe Continental. Miejsce ma fajny klimat, a jedzenie jest tam dobre. Jeśli zauważycie różnicę w cenach w menu libańskim i menu angielskim, to nie zdziwcie się. Wynika to z tego, że Libańczycy zamawiają małe porcje, ale więcej różnych dań, a obcokrajowcy zamawiają zazwyczaj jedno lub dwa dania, ale większe porcje. Ceny są umiarkowane.
#WODOSPAD BAATARA (PODEJŚCIE TRZECIE)
Po pierwszej nocy spędzonej pod Tripoli doszliśmy do wniosku, że do trzech razy sztuka i spróbujemy zaatakować wodospad Baatara po raz kolejny, tym bardziej, że wszyscy mówili, że jeśli ma się udać, to tylko od strony Batrun, a tej drogi jeszcze nie próbowaliśmy. Zanim ruszyliśmy to pojechaliśmy rano na plażę w Tripoli na wschód słońca. Co prawda niebo było zachmurzone, ale słońce malowniczo przebijało się przez chmury.
Wodospad Baatara Liban
Droga od Batrun pięła się powoli w górę, a my odliczaliśmy każdy przejechany kilometr. Pierwszy śnieg pojawił się, gdy do Baatary zostało tylko kilka kilometrów.
W okolicach wodospadu śniegu było już bardzo dużo. Udało nam się zaparkować na poboczu w niewielkiej zaspie i ruszyliśmy w stronę miejsca docelowego. Okazało się, że ścieżka jest zasypana i musieliśmy torować drogę w śniegu po kolana. Przejście 600 metrów zajęło nam 45 minut. Miejsce było puste, ale wodospad zrobił na nas olbrzymie wrażenie. Grota wodospadu ma 255 metrów głębokości. Woda spada z wysokości 100 metrów i mija trzy łuki skalne. Widok jest nieziemski.
(Foto: Mariusz Zawada)
Problemy pojawiły się przy próbie wyjazdu z zaspy śnieżnej. Kia nie dała rady wyjechać, więc poprosiłem moich kompanów o wypchanie samochodu. Niestety pozycja auta była taka, że musiałem wyjeżdżać na skręconych kołach. Koledzy pchali samochód, a ja próbowałem ruszyć. Nagle usłyszałem jakieś dziwne tarcie, więc poprosiłem o weryfikację. Nikt nie znalazł żadnych problemów, więc podjęliśmy ponowną próbę wyjazdu. Sytuacja się powtórzyła, więc poprosiłem kolegów o ponowne sprawdzenie, ale i tym razem nic nie znaleźli. Trzecia próba wyjazdu się powiodła, ale okazało się, że z auta odpadł ponad metrowy kawałek plastiku. Domyśliłem się, że to kawałek dolnej osłony silnika, która nadłamała się już wcześniej podczas drugiej próby dojazdu do wodospadu. Zapakowaliśmy zgubę do bagażnika i pojechaliśmy w stronę apartamentu szukając po drodze mechanika z podnośnikiem. Po przejechaniu kilkunastu kilometrów w jednej z wiosek znaleźliśmy warsztat. Niestety nikt z obsługi nie mówił po angielsku, ale pokazaliśmy nasz plastik i mechanicy od razu zrozumieli. Podnieśli samochód i zaczęli szukać ubytku. Okazało się, że wszystko było na swoim miejscu. Po kilku minutach szukania nastąpiło objawienie. Znaleziony plastik okazał się być nadkolem wyrwanym z lewego koła. Puzzle zaczęły pasować. Auto zostało opuszczone, a mechanicy zaczęli kombinować jak to wszystko zamontować, mimo urwanych zaczepów. Po kilku minutach nadkole zostało prowizorycznie zamontowane, ale na tyle profesjonalnie, że wytrzymało do końca wyjazdu. Po skończonej robocie wyjechałem z warsztatu i poszedłem do mechaników rozliczyć się za robotę. Jakie było nasze zdziwienie, gdy mechanik podał mi rękę, przyjął zwykłe dziękuje i wrócił do swojej kanciapy. To nazywa się bezinteresowna pomoc. Przez góry na spokojnie wróciliśmy do apartamentu.
#TRIPOLI
Do Tripoli pojechaliśmy popołudniu. Planowaliśmy zajrzeć na tamtejszą cytadelę, która powstała w czasach krzyżowców. Niestety przyjechaliśmy zbyt późno i żołnierze, którzy jej pilnowali nie chcieli nas już wpuścić. Jeśli będziecie mieć okazję, to koniecznie wejdźcie do środka.
Nam pozostało zagubienie się w miejscowym suku (bazarze) i poznanie jego zakamarków. Jednym z ciekawych miejsc, które tam znajdziecie jest AlSaboun Caravanserai, gdzie wytwarza się różne produkty z cedru, takie jak olejki, perfumy, czy kremy.
Jeśli tylko będziecie mieć okazję, to wejdźcie do lokalnych cukierni. My znaleźliśmy taką nieopodal opisanej wcześniej restauracji Resto Cafe Continental. Poniżej na zdjęciach możecie podziwiać smakołyki, które można tam kupić. Były obłędnie pyszne.
Tripoli atrakcje
Późnym wieczorem pojechaliśmy jeszcze na nadmorski bulwar, którym postanowiliśmy sobie pospacerować.
Odwiedziliśmy również boczne uliczki, które wyglądały jak z najgorszych horrorów, ale wbrew pozorom są one bardzo bezpieczne.
Jeśli odwiedzicie Tripoli, to nie powinniście również ominąć dwóch bardzo ciekawych miejsc. My niestety tak zrobiliśmy i bardzo tego żałuję. Pierwszym z nich jest zapomniana już stacja kolejowa “Tripoli Railway Station”, która była końcówką słynnej linii kolejowej Orient Express.
(Foto: blog Rude i Czarne)
Drugim miejscem, które również ominęliśmy jest Rachid Karami International Fair, gdzie w przeszłości miały się odbyć Międzynarodowe Targi. Budynki zostały zaprojektowane przez znanego architekta Oscara Niemeyera, ale nie zostały dokończone z powodu wojny domowej w 1975 roku.
(Foto: blog Rude i Czarne)
Najciekawsze miejsca w Tripoli (Liban)
W Tripoli byliśmy w sumie dwa razy. Pierwszy raz rano, gdy pojechaliśmy na wschód słońca. Drugi raz popołudniu i wtedy zetknęliśmy się z protestami. Rondo, które rano było przejezdne popołudniu było zawalone pozostałością barykad z kostki brukowej, płonących opon itp. Aktualnie nikt już nie protestował, ale z informacji znalezionych w internecie okazało się, że mieszkańcy protestowali m.in. przeciwko racjonowaniu energii elektrycznej.
(Foto: Mariusz Zawada)
(Foto: Mariusz Zawada)
Samo Tripoli, mimo licznych ciemnych zakamarków okazało się być przyjaznym miastem. Pamiętajcie, że jeszcze w 2019 roku miały tam miejsce zamachy ze strony ISIS. Jeden z czytelników napisał mi, że w 2012 roku miał okazję pracować w tej okolicy i do pracy eskortowało go wojsko, gdyż było tak nieciekawie. Ja mam nadzieję, że w Libanie będzie się już tylko polepszać.
(Foto: Mariusz Zawada)
(Foto: Mariusz Zawada)
Po dwóch dniach spędzonych na północy ruszyliśmy na południe kraju, ale o tym przeczytacie już w kolejnej części.
Pozostałe wpisy z wyjazdu:Liban – praktyczne informacje przed wyjazdem
Baalbek – najciekawsze atrakcje
Bsharri (Baszarri), Las Bożych Cedrów, Wadi Kadisza – Liban przewodnik
Batrun, Klasztor św. Szarbela, Grota Jeita – Liban (przewodnik)
Tyr i Sydon – starożytne fenickie miasta
Bejrut – najciekawsze atrakcje